Po prezentacji nagrania odbyło się krótkie spotkanie autorskie z Maciejem Mellerem, które prowadził niepowtarzalny i niepodrabialny Aleksander Pawlikowski. Jego magnetyczny głos potrafi zaciekawić zawsze i wszędzie. Nawet, gdyby czytał Nad Niemnem, to też zrobiłby wrażenie. Padły pytania o obecną kondycję rynku muzycznego i dalsze plany Mellera. Po rozmowie na wszystkich zgromadzonych czekała jeszcze jedna niespodzianka w postaci utworu autorstwa pomysłodawcy całego wydarzenia, który skomponowany został wyłącznie przy użyciu gitary elektrycznej. Zapowiada on tym samym cały album w tej formie. Jak się okazało: jeden instrument, jego możliwości i nieograniczona wyobraźnia mogą stworzyć ambitne i pobudzające wyobraźnię dźwięki. Mocno czekam na całość, bo zapowiada się, że będzie to wyjątkowy i nieoczywisty projekt.
Po opuszczeniu sali kinowej był moment na swobodne rozmowy, podziękowania i zbieranie podpisów. Ludzi nie było za dużo, więc można było się poczuć, jak na… rodzinnym spotkaniu.
Kilka godzin później…
Gdy wybiła godz. 18 na deski sceny Teatru Miejskiego w Inowrocławiu weszło sześciu panów, by wystąpić pod szyldem Tim Orders. W ciągu godziny muzycy zaprezentowali kompozycje z pierwszego albumu Songs for Nobody, a także z najnowszego – O wszystkim co ważne, który premierę miał 19 lutego. Co istotne, był to pierwszy w historii tej formacji koncert. Gdy Maciej Terlecki i Krzysztof Borek powołali do życia ten projekt, wyszli z założenia, że będzie on wyłącznie studyjny, że nigdy nie będzie miał odsłony koncertowej. Mimo zrozumiałego stresu, panowie z Tim Orders dali sobie świetnie radę i godzina zleciała niezwykle szybko. W utworze O wszystkim co ważne pojawił się gościnnie Meller, aby wykonać gitarowe solo, które również znalazło się na płycie. Eklektyczny, nostalgiczny i naładowany emocjami repertuar sprawił, że uleciały ze mnie jakiekolwiek negatywne myśli. W pełni więc zaangażowałem się w dźwięki płynące ze sceny. Niezwykle cieszę się, że Borek i ekipa odważyli się wystąpić. Czuję w kościach, że ta przygoda dopiero się rozpoczyna…
Po przerwie technicznej na scenie pojawiła się formacja, która istnieje już 35 lat. Mowa tutaj o zespole Lizard, który działa pod kierownictwem Damiana Bydlińskiego. Grupa zaprezentowała progresywną jazdę bez trzymanki. Czegoś takiego dawno nie przeżyłem. Półtorej godziny scenicznej wulkanicznej energii zasiało w mojej głowie myśl, że dziś w Polsce nikt nie gra tak, jak Lizard. Z tytułu pięknej rocznicy muzycznego jestestwa, zespół z Bielska-Białej przygotował przekrojowy materiał, prezentując również utwory, których nie grał od dekady albo, tak jak w przypadku SPAM, nigdy. W Teatrze Miejskim fani progresywnego grania mogli usłyszeć kompozycje z płyt W Galerii Czasu, Psychopuls, SPAM, Master & M, a także Half-Life. Niektóre z nich, trwające po kilkanaście minut, były najlepszym świadectwem profesjonalizmu i inteligentnego muzycznego nonkonformizmu występujących na scenie muzyków. Na uwagę zasługuje również fakt, że Bydliński, pełniący rolę frontmana, nawet w trakcie długich suit, nie schodził ze sceny, tylko przeżywał aktywnie każdy akord. Doskonale było widać, że panowie są niesamowicie zgrani i rozumieją się bez słów. Między utworami wokalista dzielił się z publicznością ciekawostkami. Przekazał także dobre wieści: trwają intensywne prace nad kolejnym albumem, który, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, na rynku ukaże się jeszcze w tym roku. Reasumując: to był kapitalny występ, a takich chciałoby się więcej i więcej.
Mam tylko jedną refleksję, co do samego miejsca. Akustycznie wszystko grało, jak należy i klimat sali niewątpliwie dodawał wartości, ale uważam, że przy tak dużej ekspresji, jaką emanował Lizard miejsca siedzące nie były dobrym pomysłem. Ktoś może powiedzieć, że prog-rock to muzyka dla starszej publiczności niemającej już siły stać przez cały koncert i pewnie takie stwierdzenie nie będzie dalekie od prawdy. Sądzę jednak, że wielu chciałoby potupać i pomachać głową, by dać upust nagromadzonej energii.
Po godzinie 21, gdy scena opustoszała, w kuluarach można było porozmawiać z każdym z muzyków, zdobyć podpisy i zrobić pamiątkowe zdjęcia, co dla zbieracza takiego jak ja, było idealnym zwieńczeniem tego obfitego dnia. I pewny jestem jednego: Inowrocław i FARNA Records jeszcze niejednokrotnie zaskoczą.
Dzień później Tim Orders i Lizard wystąpili w Przeciszowie. Oba zespoły udowodniły, że są gotowe na kolejne koncerty, na które – niewątpliwie – fani czekają.
Setlista Tim Orders:
1. I had a Dream
2. Dwie kreski
3. Deszcz
4. Dance
5. Rak
6. O wszystkim co ważne (z gościnnym udziałem Macieja Mellera)
7. Jesień
8. Wstyd
9. Ctrl+Alt+Del
10. Najwięcej
Setlista Lizard:
1. Psychopuls 1
2. SPAM #4
3. Test Pilota Pirxa
4. Half-Life – Single Omen
5. Ogród Przeznaczenia
6. Autoportret
7. Psychopuls 2
8. Chapter 1
intro Karczochy
9. Chapter 4
10. Chapter 5