Od razu można było poczuć atmosferę rockowego święta. Stylowy van zespołu, zaparkowany tuż przy drzwiach wejściowych do obiektu, sprawił, że od razu człowiek przeniósł się w czasie. Salę w Przeciszowie wypełnili fani klasycznych brzmień, a zza zamkniętych drzwi słychać było próbę Sieny Root. Oczywiście, dla zainteresowany dostępny był także merch w bardzo przystępnych cenach. Wiele osób z takiej okazji, rzecz jasna, skorzystało.
O 19:30 otworzono drzwi i można było zająć swoje miejsce. Trochę szkoda, że w przypadku takiego koncertu można delektować się muzyką jedynie z perspektywy krzeseł, ale i to udało się obejść, o czym wspomnę później. Zanim na scenę wkroczyli muzycy Sieny Root, czas oczekiwania umiliły klasyczne rockowe numery od Purpli czy Zeppelinów. Kiedy muzyka ucichła, wkroczyli Love Forsberg, Johan Borgström oraz Sam Riffer, do których dołączyła później wokalistka Zubaida Solid. W pierwszej części formacja podeszła do setlisty w sposób przekrojowy. Na sam początek usłyszeliśmy Coming Home, który otwiera też debiutancki album grupy A New Day Dawning. Ten numer w damskim wykonaniu zyskuje jeszcze więcej emocji. Po nim wybrzmiały kolejno Riding Slow oraz Wishing for More.
Na samym początku konferansjerką zajął się Love Forsberg, który zza swojego zestawu perkusyjnego przywitał wszystkich zgromadzonych i zapowiedział jeden z pierwszych singli grupy. Kto śledził dotychczasowe występy wiedział, że to czas na Mountain II. Pierwszym przedstawicielem albumu A Dream of Lasting Peace, od którego zacząłem przygodę z zespołem, był natomiast No Filters. Czekałem jednak na moment, w którym Zubaida Solid stanie za organami Hammonda, bo doskonale zdawałem sobie sprawę, że od tego momentu rozpocznie się prawdziwa… magia. To nastąpiło, kiedy przyszła pora na dwie propozycje z albumu Revelation. Otwierający całość Coincidence & Fate z intro w stylu Vanilla Fudge wypadł jeszcze lepiej niż studyjnie. Podobnie jak Dusty Roads, w którym Zubaida przeskakiwała między Hammondami, a elektrycznym pianinem Rhodesa.
Nie był to jednak koniec, jeśli chodzi o prezentację najnowszego materiału. Po krótkim powrocie do płyty Different Realities i fragmentów We zrobiło się nostalgicznie i wzruszająco. Zapowiadając Keeper of the Flame Zubaida wspomniała, że jest to trudna piosenka, która opowiada o złamanym sercu. Już w momencie tworzenia recenzji Revelation uważałem właśnie tę kompozycję za jedną z najlepszych na płycie. Po tym, co usłyszałem na koncercie w Przeciszowie, tylko się w tym przekonaniu utwierdziłem. Właściwie każda z kompozycji, które grupa wykonała tego wieczoru, zabrzmiała jeszcze lepiej niż w studiu. To dowodzi tego, że Siena Root to zespół koncertowy, który czerpie energię od publiczności.
Siena Root w Przeciszowie, zdj. Justyna Nowakowska
Po chwilowym wyciszeniu, “purpurowy” Outlander ponownie rozbujał publikę, która cały koncert reagowała niezwykle entuzjastycznie. W setliście pojawił się także In My Kitchen z albumu Pioneers, który mocno klimatem ociera się o The Doors. Była to okazja, aby ponownie podziwiać instrumentalne popisy muzyków. Każdy z nich w czasie występu dostał swoje “5 minut”. Krótkie perkusyjne solo Forsberga narastało, a w pewnym momencie słychać było ducha Johna Bonhama, gdy zaczął grać jego charakterystyczne triplety oraz wybijać potężny rytm na werblu. Gitarzysta Johan Borgström jest silnie zakorzeniony w bluesie, to też w każdym solo czuć było wypadkową stylów Paula Kossoffa czy Jimmy’ego Page’a. Całości dopełniał złoty Gibson Les Paul, na którym grał.
Podstawową część koncertu zamknął The Summer is Old, w którym nie brakuje basu przepuszczonego przez efekt wah-wah, czyli klasyczną “kaczkę”. Zrobiło się nieco wolniej i mrocznie. Na bis usłyszeliśmy Imaginary Borders. Ponownie cuda za swoimi organami Hammonda wyczyniała Zubaida, a ja kolejny raz czułem się, jak w wehikule czasu. Finalnym akcentem był Root Rock Pioneers, który sam w sobie ma budowę zachęcającą do nieustających improwizacji. Podczas całych bisów ciężko było usiedzieć na miejscach, a w początkach utworów publika próbowała sobie potańczyć i nagradzała artystów owacjami na stojąco.
Wieczór w Przeciszowie był trzecim przystankiem podczas mini trasy po Polsce. Jeśli macie możliwość wybrać się do Czech lub Niemiec na koncerty grupy, nie zastanawiajcie się ani chwili. To była w końcu rootrockowa uczta, którą z chęcią w przyszłości powtórzę. Po koncercie był czas na autografy, zdjęcia i krótką pogawędkę z muzykami, co jest największą zaletą tak kameralnych występów. Czekam więc na ponowny koncert Sieny Root nad Wisłą.
Setlista
1. Coming Home
2. Riding Slow
3. Wishing for More
4. Mountain II
5. No Filters
6. Coincidence & Fate
7. Dusty Roads
8. We
9. Keeper of the Flame
10. Outlander
11. In My Kitchen
12. The Summer is Old
13. Imaginary Borders
14. Root Rock Pioneers