Pixies (+ The Pale White) | Londyn

Bostończycy z Pixies przyjechali do Europy żeby przypomnieć nagrany w roku 1990 album "Bossanova" oraz "Trompe le Monde", który powstał rok później. Pierwszy z trzech londyńskich koncertów był siódmym w trasie i jednocześnie siódmym z nową basistką w składzie. Wcześniej w zespole grały: Kim Deal (1986-1993 oraz 2004-2013), Kim Shattuck (2013) i Paz Lenchatin (2013-2024), teraz kolej przyszła na, znaną z brytyjskiego Band of Skulls, Emmę Richardson. W zespole z Bostonu na basie musi grać kobieta, bo lider, wokalista i gitarzysta Black Francis, gitarzysta solowy Joey Santiago oraz perkusista David Lovering trwają, a czwarta osoba wzbogaca dźwiękową barwę kobiecym głosem. Brzmienie, którego charakterystycznymi elementami były basówka i śpiew Kim Deal może wypełnić tylko kobieta, a Emma robi to znakomicie, nie tylko odmładzając, ale i, co odnotowaliby komentatorzy sportowi, podwyższając skład. Żarty żartami, ale liczy się przede wszystkim muzyka. Grupa Pixies jest w bardzo dobrej formie. Klasycy sceny alternatywnej nie są zmęczeni graniem, koncertowanie wciąż sprawia im frajdę i, co najważniejsze, to samo czuje publiczność. A to wszystko bez jakiejś szczególnej scenografii, choreografii i efektów specjalnych.

BOHATEROWIE NIE SĄ ZMĘCZENI

Przez dwadzieścia dziewięć utworów z płyt będących tytułem trasy – od otwierającego Bossanovę numeru zespołu Surftones Cecilia Ann po kończącą Trompe le Monde kompozycję The Navajo Know – oraz cztery dodatkowe z innych płyt i finałową piosenkę Here Comes Your Man z nagranego w 1989 albumu Doolittle, muzycy nie pozwalali odpocząć żywiołowo tańczącej i śpiewającej publiczności oraz swojej ekipie. Techniczni Pixies nabiegali się, zmieniając po niemal każdym numerze gitary. Black Francis i Joey Santiago korzystali z dwóch instrumentów elektrycznych, dodatkowo pierwszy z nich używał także dwóch gitar akustycznych.

Za dwa lata Pixies będą obchodzić czterdziestolecie istnienia, ale muzyka, która łączy postpunkowe, proste kompozycje, z krzykliwym, przejmującym wokalem Francisa ze wspierającym go żeńskim głosem, melodyjnością i surferskim brzmieniem gitary solowej Joeya Santiago, wciąż brzmi świeżo. Granie, które zwróciło uwagę Davida Bowiego oraz U2, i zainspirowało wielu Nirvanę, Radiohead, PJ Harvey czy The Strokes dalej cieszy widzów i może wpływać na kolejne pokolenie muzyków.

W tym roku Pixies zagrają w Europie, Stanach Zjednoczonych oraz Nowej Zelandii i Australii łącznie siedemdziesiąt koncertów. Niestety, na liście nie ma Polski. Najbliżej nas muzycy zaprezentują się 8 sierpnia w Schwetzingen (Niemcy) oraz dwa dni później w Pradze. Swoją trasę ma także The Breeders, czyli zespół byłej basistki Pixies, Kim Deal. Ona również nie pojawi się w tym roku w naszym kraju (najbliżej będzie do Niemiec: w Kolonii zagrają 3, a w Berlinie 4 lipca).

Może wpadną do nas natomiast muzycy z The Pale White, który rozgrzewają publiczność podczas europejskich występów Pixies. To ciekawe power trio, które od kilku lat próbuje się przebić do brytyjskiej czołówki. Potrafią zagrać bardzo mocno, ale jednocześnie melodyjnie. Surfują między stylistyką The Black Keys, indie rocka oraz brit popu. Będę śledził losy zespołu z Newcastle. Być może bowiem osiągną popularność Arctic Monkeys lub przynajmniej Kasabian. Wszystko może zmienić jeden przebój, który pociągnie za sobą płytę, czego im po koncercie, który widziałem, szczerze życzę.

https://www.youtube.com/watch?v=sO2CQ1XVtlI

 

Galeria