Są takie zespoły, które stały się dla mnie na przestrzeni lat drogowskazami kierującymi w różne muzyczne meandry. Bez wątpienia za jeden z nich uważam fińskie Korpiklaani, bo właśnie to od tej grupy rozpoczęła się moja przygoda z brzmieniami łączącymi zgrabnie metalowy ciężar i prędkość z ludowymi melodiami. Właśnie na rynku ukazał się ich dwunasty studyjny krążek zatytułowany Rankarumpu.
Obóz Korpiklaani na przestrzeni ostatnich lat dotknęły roszady personalne, jednak nie wpłynęły one znacząco na brzmienie formacji. Po premierze krążka Kulkija po 16 latach grupę opuścił perkusista Matti “Matson” Johansson. Ostatnia zmiana personalna w składzie miała miejsce dwa lata temu, po ukazaniu się płyty Jylhä, kiedy wieloletniego skrzypka Tuomasa Rounakariego zastąpił Olli Vänskä. Trzon całego zespołu jest jednak niezmienny od prawie dwóch dekad, a tworzą go: lider, wokalista i gitarzysta Jonne Järvelä, gitarzysta Kalle “Cane” Savijärvi oraz basista Jarko Aaltonen.
Mistrzowie fińskiej polki humppa są nadal w formie, a ich najnowszy materiał jest najbardziej równym i przebojowym od czasu płyty Karkelo z 2009 roku. Przez te 15 lat dużo się zmieniło. Próżno szukać na płytach wyłącznie skocznych przyśpiewek, które poruszały głównie tematykę knajpiano-pijacką. Podobnie konsekwentnie od albumu Noita w trackliście Finów nie ma anglojęzycznych utworów. Dla mnie to też zmiana na plus. Teksty te nigdy nie były skomplikowane, a na pewno łatwe do wspólnego wyśpiewywania, ale jakoś zawsze doceniałem te śpiewane przez Jonne w ojczystym języku, nawet jeśli nic z nich nie rozumiem i mam kłopot z fonetyczną wymową.
Otwieracze poszczególnych albumów Korpiklaani zawsze przez swoją energię doskonale wprowadzały w nastrój, który nie opuszczał aż do końca. Podobnie jest na Rankarumpu. Kotomaa to opowieść o fińskim błękitnym niebie i ziemi pokrytej śniegiem. Można powiedzieć, że jest to typowa propozycja w repertuarze grupy nawiązująca do klasycznych pozycji w dyskografii. Z kolei już następny utwór Tapa sen kun kerkeet zaczyna się marszowo, by po chwili zaatakować szybkim punkowym rytmem. Tekstowo to natomiast manifest antywojenny.
Singlowe Aita i Sunaan to bez wątpienia jedne z najciekawszych utworów na płycie. Pierwsza z propozycji to niemal pojedynek między skrzypcami i akordeonem. Głównym kompozytorem obu piosenek jest Olli Vänskä. Sam zainteresowany podkreśla, że Aita początkowo miała być instrumentalnym utworem, stąd zmiany melodii czy tempa. Ostateczne zdanie w tym temacie należało jednak do Jonne Jarveli, który zdecydował, że będzie to pełnoprawna kompozycja z tekstem jego autorstwa o mieszkańcu wioski, który podróżował po świecie, by na koniec wrócić w rodzinne strony. Sunaan z kolei powstał zanim w ogóle było wiadomo czy Vänskä dołączy do Korpiklaani. Podczas podróży busem na jeden z festiwali, już będąc w składzie, zagrał jej fragmenty kolegom z zespołu. Po niewielkich modyfikacjach kompozycja ta ukazała się na najnowszej płycie.
W drugiej części albumu agresywne tempo narzucone przez początkowe propozycje wyraźnie zwalnia, a niektóre numery są wręcz wypełniaczami. Jednak kilka perełek można wyłowić – m.in. pełne dramaturgii Kalmisto. Podobne elementy można usłyszeć w Viikatelintu, choć to znacznie szybszy utwór. Tytułowa kompozycja to, jak twierdzą muzycy Korpiklaani, hołd dla wszystkich członków grupy. Całość charakteryzuje się energetycznym ładunkiem, który jest obecny aż do samego finału. Wyróżniłbym także Oraakkelit (kolejny singiel, nawiasem mówiąc), w którym folkowe elementy są idealnie wkomponowane.
Albumy Korpiklaani może nie są dziełami wybitnymi, idealnymi od pierwszej do ostatniej sekundy. Nie można jednak odmówić im wysokiego artystycznego kunsztu czy zgrabnych i wpadających w ucho melodii. Rankarumpu to kolejna udana propozycja w katalogu Finów, nawiązująca z jednej strony do klasycznych czasów zespołu sukcesów, a z drugiej jest całkiem nowoczesna. Z pewnością to zasługa świeżej krwi w zespole. Mam nadzieję, że grupa w niedługim czasie odwiedzi ponownie Polskę i usłyszymy ten materiał na żywo.