Mark Knopfler to bez dwóch zdań człowiek-instytucja w rockowym świecie. Lider kultowego zespołu Dire Straits, który, po jego rozwiązaniu, rozpoczął owocną karierę solową. Na początku roku zapowiedział premierę swojego dziesiątego albumu zatytułowanego One Deep River. Knopfler na najnowszym wydawnictwie składa hołd miejscu z którego się wywodzi, czyli angielskiemu Newcastle. Można więc zasiąść wygodnie w fotelu i wybrać się w kolejną melancholijną podróż z tym kapitalnym gitarzystą.
Pierwsze skojarzenie, gdy w głowie pojawia się hasło Dire Straits to bez dwóch zdań: charakterystyczny czerwony Fender Stratocaster, chropowaty. niski głos Knopflera oraz jego image sceniczny z nieodzowną opaską na włosach. Dziś, 29 lat po rozwiązaniu zespołu, a ponad cztery dekady od jego debiutu, głos bohatera niniejszej recenzji jest właściwie ten sam, tylko opaska jest już niepotrzebna, ponieważ muzyk łysiny nie zamierza ukrywać. Nie zmieniła się także gitara, choć kolekcja Knopflera jest o wiele bardziej okazała. Podczas ostatniej trasy promującej album Down The Road Wherever muzyk zapowiedział, że zamierza przejść na emeryturę i zaprzestać koncertowania na szeroką skalę. Na szczęście, nie oznacza to, że nie będziemy otrzymywać od niego nowej muzyki.
Knopfler nadal komponuje, a One Deep River jest potwierdzeniem obranej przez niego drogi. Do współpracy zaprosił wieloletnich współpracowników m.in. klawiszowców Jima Coxa oraz Guya Fletchera, który jest także współproducentem płyty. Pierwszy z panów działa z Knopflerem od początku jego kariery solowej, a drugi współtworzył z nim w latach osiemdziesiątych ścieżki dźwiękowe do filmów, a w 1985 roku dołączył do Dire Straits nagrywając m.in. kultowy krążek Brothers in Arms.
Gdyby ktoś puścił One Deep River jako zagadkę muzyczną, to już pierwsze takty otwierającego Two Pairs of Hands zdradzają z kim mamy do czynienia. Są tu właściwie wszystkie charakterystyczne elementy składające się na styl Marka Knopflera: technika gry palcami i solowe wstawki to przecież esencja jego brzmienia. Sama kompozycja płynie niespiesznie w klimacie country spod znaku nieodżałowanego J.J. Cale’a z tak samo nonszalanckim, nieco od niechcenia, śpiewem.
One Deep River jest przesiąknięty zewsząd bluesem i wspomnianym country, ale przede wszystkim nostalgią. Sam zainteresowany w wywiadach wspomina, że to płyta, która powinna opowiadać przede wszystkim o tym, o czym słuchacz chce, by opowiadała. Knopfler kolejnymi propozycjami zachęca do udania się w niezwykłe nastrojową i melancholijną podróż. Ahead of the Game zawiera jeszcze countrową przebojowość poprzedniczki, z kolei Smart Money to ballada, która gwarantuje potrzebne zwolnienie.
Black Tie Jobs z towarzyszeniem orkiestracji czy wsparte damskim chórem Tunnel 13 to kolejne niezwykle udane, ciepłe kompozycje. Im dalej w las, tym bardziej dochodzę do wniosku, że ten album znakomicie sprawdzi się jesienną porą. Potrafię sobie wyobrazić spacer, wczesnym wieczorem pośród opadłych liści, kiedy na słuchawkach pojawiłaby się np. tytułowa kompozycja. To, że Mark Knopfler potrafi pisać łatwo zapadające w pamięć i nostalgiczne piosenki wiemy już od dawna, jednak końcowe takty One Deep River z nawiązaniem do najbardziej kultowych solówek sprawiają, że tę płytę chce się włączać raz po raz.