Mazey Eddings – „Tilly w technikolorze”

Opis wydawcy:

Historia dwójki nastolatków, których połączyła nieneurotypowość. Tilly Twomley desperacko pragnie zmiany. Mimo problemów związanych z ADHD zdołała skończyć liceum, ale dręczy ją poczucie wypalenia i marzy o tym, by zacząć wszystko od nowa…. Oliver Clark za to doskonale wie, czego chce. I choć autyzm często utrudniał mu relacje z ludźmi, dzięki miłości do teorii kolorów i projektowania czuje głęboką więź z otaczającym go światem….

Nie ma to jak opis trafiający w zainteresowania, a wszelkie nieneurotypowości są jednym z takowych. To, że nie jest to poradnik, książka naukowa, tylko powieść przeznaczona dla nastolatków, wzmogło moją ciekawość. Ostatnimi czasy przeczytałem sporo książek młodzieżowych, które opowiadały o wielu problemach, z którymi może się mierzyć młody człowiek. Można by pomyśleć, że traktowały te problemy jako dodatek do opowieści, tak jednak nie było. Dzięki temu, że bohaterami są osoby zazwyczaj przed dwudziestymi urodzinami, ich uczucia są przedstawione tak jak być powinny. Nie znajdziemy więc w tego typu książkach wydumanych monologów wewnętrznych, mądrych myśli. Są za to myśli często naiwne, proste, a przez to bardzo prawdziwe. Człowiek w trudnych sytuacjach nie myśli logicznie, działa impulsywnie, nie analizuje swoich zachowań…

Rozpisałem się, nie pisząc jeszcze ani jednego słowa na temat Tilly w technikolorze, książki Mazey Eddings, a przecież to właśnie o niej ma być niniejszy tekst. Zasiadając do lektury, wiedziałem czego się spodziewać – opowieści o młodych osobach zmagających się ze swoją nieneurotypowością, próbujących jednocześnie być szczęśliwymi osobami, czerpiąc, ile się da z życia, które nie jest łatwe. Są świadomi swoich problemów, widzą jak problematyczni są dla ludzi z ich otoczenia. Nie jest żadną niespodzianką, że dokładnie to otrzymałem. Do tego to wszystko zostało podane w bardzo przyjemnej formie, która – opowiadając o perypetiach dwójki bohaterów – przemycała bardzo istotne sprawy.

Sprawy dotyczące ich samych, ich postrzegania świata, siebie, innych ludzi, a także wszystkiego, co ich przeraża. Nie są przecież ludźmi, którzy nie zdają sobie sprawy z problemów, z którymi muszą się zmagać na co dzień. Wręcz przeciwnie. Świat cały czas przypomina o ich niedopasowaniu i zmusza do walki. Z jednej strony – chcą oni pozostać takimi jakimi są, chcą cieszyć się światem na swój sposób, czując jednocześnie, że świat oczekuje od nich, by byli jak większość. Wiedząc trochę o ich problemach, bardzo łatwo jest nam zrozumieć ich postępowanie, które nie zawsze kończy się dla nich dobrze, i które wcale nie ustrzega ich przed podobnymi pomyłkami już kolejnego dnia.

Jako, że jest to książka z nurtu YA, znajdziemy w niej wszelkie wady, jak i zalety tego gatunku. O atutach już napisałem, czas zatem na minusy. Akcja jest dosyć życzeniowa i przewidywalna. Z drugiej strony: życie nie jest przecież wypełnione tylko i wyłącznie niezwykłymi wydarzeniami. Ludziom przydarzają się rzeczy zwykłe, dni są podobne, życie płynie po prostu do przodu. Spotkałem się z opinią, że zakończenie jest za szybkie, za szczęśliwe, za…. I co z tego, każdemu jest potrzebny uśmiech, mały dar od wszechświata, który tylko, lub aż, uczyni nasze życie odrobinę szczęśliwszym. Przecież nie wiemy, jak dalej potoczą się losy bohaterów, co przyniesie im przyszłość. Dajmy im nacieszyć się chwilą szczęścia.

Spędziłem z tą książką bardzo miłe chwile, czasami się zaśmiałem (dowcipy nie są wymuszone), chwilami się zamyśliłem, a także zasmuciłem. Dokładnie jak w życiu, zwykłym życiu niezwykłych ludzi. Polecam Tilly w technikolorze. To literatura zarówno dla młodzieży, jak i tej nieco starszej młodzieży. Może dać nam chwile wytchnienia od świata, przy okazji przemycając istotne informacje. Jak mawiał klasyk: “uczy bawiąc”.