Sonic Wasteland – „Tales from the Wasteland”

Lista utworów:

1. Cosmic Wasteland
2. Talisman
3. Speepless Nights
4. Electric Pain
5. Monsters
6. Daddy’o Outlaw
7. Sins of Ancestors
8. Out Of Time
9. Soulburner
10. Witch Work
11. Last Train To Endsville
12. Long Gone Cats

Mimo, że Tales from the Wasteland to debiutancki album zespołu Sonic Wasteland, to jego muzycy nie są nowicjuszami w branży muzycznej. Dotychczas byli zaangażowani w takie projekty, jak Elvis Deluxe, Czarzły, Soulburners czy The Heavy Clouds. Tym razem, jak sami napisali, “znajomi ze sceny spotykają się w nowej sytuacji”. Tą nową sytuacją jest właśnie Sonic Wasteland, którego muzyka określana jest jako psychodeliczny rock and roll z wpływami wielu innych gatunków muzycznych. Członkowie grupy z kolei przyznają otwarcie, że grają dark urban folk. I to też jest trafne określenie.

Utwory Sonic Wasteland opierają się na tematyce upadku cywilizacji oraz mrocznych zakątków ludzkiej duszy. Ja w ich muzyce przede wszystkim słyszę więc echa Joy Division, kultowego post-rockowego zespołu, który przecierał szlaki dekady temu. Słuchając Tales from the Wasteland dochodzę do wniosku, że tutaj wszystko ze sobą współgra. Zarówno pod kątem muzycznym, jak i tekstowym.

Spójrzmy na otwierający Cosmic Wasteland. Utwór zaczyna się od perkusyjnego łomotu, który jest przecinany elektroniką oraz gitarą z nałożonym efektem echo. Niski głos Kuby Panowa naprawdę wywołuje ciarki na plecach. I choć refren jest bardziej energetyczny i punkowy, to zwrotki sprawiają, że słuchacz wpada w trans, z którego nie wyjdzie przez następne pół godziny.

Tales from the Wasteland nie pędzi do przodu na złamanie karku i to też jest kolejną zaletą tego wydawnictwa. Utwory są utrzymane w średnich tempach. Dzięki temu, z każdym kolejnym odsłuchem można wyłapywać coraz więcej smaczków charakterystycznych dla cold wave’u, muzyki gotyckiej czy post-punku. Zaledwie dwie kompozycje – Electric Pain oraz zamykający Long Gone Cats – trwają dłużej niż dwie minuty. Pierwsza z wymienionych jest okraszona solidnym basem i folkowo-etnicznym refrenem, to zdecydowanie jeden z najjaśniejszych punktów całego albumu. Z kolei Long Gone Cats to bardzo rockowa propozycja z solidnym i ciężkim bridge’m.

Singlowy Speepless Night to, jak mówią sami muzycy, utwór o nadwrażliwym, przebodźcowanym i cierpiącym na bezsenność wraku człowieka, który jest zmęczonym życiem w wielkim oraz toksycznym mieście, a także o jego pragnieniu ucieczki i odnalezienia ukojenia na łonie matki natury. I dokładnie takie mam odczucia zagłębiając się w ten utwór. Chyba każdy z nas szuka swojego bezpiecznego azylu, gdzie może zaszyć się z dala od wszechobecnego zgiełku!

Tales from the Wasteland to nie jest najłatwiejsza płyta w odbiorze ze względu na tematykę, jaką porusza. Warto jednak dać temu albumowi szansę. Ja przy nazwie Sonic Wasteland w swoich notatkach stawiam duży plusik. I dodaję następującą adnotację: “Obserwować i zobaczyć na żywo”.