1. Pink Floyd Rogera Watersa: 1968-1983
Na wstępie podaruje sobie długie rozwodzenie się nad tym, jak powstała grupa i jak dokładnie cementował się jej skład. Po odejściu Barretta do PF dołącza David Gilmour, a dotychczasowe obowiązki Barretta, jako tekściarza, przejmuje Roger Waters. W tamtym czasie zespół pracował już nad drugim albumem zatytułowanym A Saucerful of Secrets, na którym znalazły się trzy samodzielne kompozycje Watersa, dwie Wrighta, jedna Barretta oraz tytułowy utwór stworzony wspólnymi siłami. Kolejne wydawnictwo, Ummagumma, składało się z eksperymentalnych kompozycji każdego z członków grupy osobno. Następne albumy – Atom Heart Mother, Meddle i Obscured by Clouds – zawierały kompozycje zarówno całego zespołu, jak i poszczególnych jego członków samodzielnie lub stworzone w większych grupach. Co ciekawe jednak w przypadku tego ostatniego albumu, utwór zatytułowany Childhood’s End autorstwa Davida Gilmoura okazał się ostatnim, aż do 1987 roku, samodzielnie skomponowaną rzeczą przez gitarzystę (z jego własnym tekstem). Pierwsza trwała więc aż piętnaście lat.
1973 rok to The Dark Side of the Moon, czyli płyta absolutnie topowa dla miłośników rocka progresywnego, którą zdobi charakterystyczna okładka z pryzmatem. Jeśli chodzi o teksty, to krążek koncepcyjny, poruszający temat problemów współczesnego świata. To tutaj, moim zdaniem, Roger Waters zaczynał powoli obejmować zespół żelaznym uściskiem. Jego zgorzkniałe teksty idealnie komponują się muzyką. Dzięki temu słuchacze otrzymali spójną całość, która jest ponadczasowa. Zespół później poszedł za ciosem i nie obniżył poziomu. Efekt? Najbardziej melancholijne wydawnictwo za panowania Watersa, a mianowicie Wish You Were Here. Mimo faktu, że Syd Barrett opuścił Floydów siedem lat wcześniej, to Waters z kolegami niejako tym albumem składają hołd jego krótkiej działalności w zespole. Pięć (właściwie to cztery – Shine On You Crazy Diamond został przecież podzielony na dwie części) kompozycji, z których dwie napisał samodzielnie Waters (Have a Cigar i Welcome to the Machine), a w tytułowej wspomógł go Gilmour. Basista zaciskał swój uścisk co raz mocniej.
Kulminacyjnymi punktami, jeśli chodzi o despotyzm Watersa w Pink Floyd, są lata 1977 – 1983. W 1977 ukazuje się album Animals, w całości właściwie skomponowany przez basistę. Wkład Davida Gilmoura odnajdziemy w utworze Dogs. Gitarzysta, oprócz tego, zaśpiewał także kilka linijek tekstu i… to by było tyle. Pink Floyd stał się solowym projektem Rogera Watersa, gdzie jego kompani, do niedawna na równi z nim, okazali się tylko muzykami sesyjnymi. W takich warunkach powstał The Wall, kolejny koncepcyjny album, opisujący historie Pinka, który odgradzał się od ludzi murem. W cały koncept Waters wplótł wątki autobiograficzne. Za 22 z 26 kompozycji odpowiadał w całości Waters. Do tego Richard Wright został wyrzucony przez niego z zespołu i powrócił do niego dopiero po reaktywacji, za którą odpowiadali Gilmour oraz Mason. Członkowie PF nagrywali partie osobno, a konflikt na linii basista versus gitarzysta osiągnął wówczas krytyczny punkt. Zespół zmierzał ku spektakularnemu upadkowi.
The Final Cut, z 1983 roku, to ostatnia płyta Pink Floyd z Watersem w składzie. Choć można byłoby też napisać, że to już solowy album basisty, ale zrealizowany jeszcze pod znanym szyldem. W nagrywaniu The Final Cut nie wziął udziału wspomniany Wright, a Nick Mason tracił chęć do kontynuowania kariery muzycznej. Z kolei Gilmour wspominał współpracę z apodyktycznym Watersem z dużą dozą niechęci. Po wydaniu tej płyty Roger Waters rozwiązał zespół. Pozostali muzycy taką decyzję przyjęli z olbrzymią ulgą.
2. Pink Floyd Davida Gilmoura: 1987 – 1994 (2014, 2022)
Po ukazaniu się na rynku The Final Cut każdy z członków PF poszedł w swoją stronę. Waters nagrał The Pros and Cons of the Hitchhiking, na którym wsparł go sam Eric Clapton, a Gilmour wydał About Face. Trzy lata po rozpadzie zespołu, muzycy, bez oczywiście basisty, rozpoczęli pracę w studiu nad albumem, który w zamyśle miał być sygnowany nazwą Pink Floyd. Sam zainteresowany, kiedy się o tym dowiedział, próbował storpedować plany dawnych kolegów za wszelką cenę i zamierzał się sądzić. Proces jednak przegrał i tak oto rozpoczęła się era Floydów, w której najważniejszą rolę pełnił David Gilmour.
Najpierw na rynku pojawił się A Momentary Lapse of Reason (1987), później The Division Bell (1994). Na drugim z wspomnianych albumów znalazły się tak znakomite kompozycje, jak m.in. High Hopes czy What Do You Want From Me. Pink Floyd ponownie osiągnął komercyjny sukces, choć w składzie nie było już charyzmatycznego Rogera Watersa. David Gilmour miał inną filozofię dotyczącą kierunku obranego przez grupę. Kompozycje Pink Floyd z tamtego okresu nie mają już może takiej mocy rażenia, jak te z watersowskiej epoki, a i teksty – pomimo tego, że poruszały różne tematy – nie były aż tak zgorzkniałe i zgryźliwe.
O The Endless River (2014) wspomnę tylko tyle, że została wydana przez Gilmoura i Masona i znalazły się na niej odrzuty z sesji do The Division Bell (z częściowo rozwiniętymi wątkami). Choć w Louder Than Words Gilmour słowami własnej żony rozliczył się z Watersem, doceniając wspólną twórczość. to jest to tylko album-ciekawostka, a nie odpowiednie studyjne zwieńczenie historii PF. Samo życie dopisało jeszcze post-scriptum i, przy okazji, nowy rozdział w potyczce Gilmoura z Watersem. Tym razem na tle rodzinno-politycznym.
24 lutego 2022 roku całym światem wstrząsnęła informacja o tym, że Rosja napadła na Ukrainę. Oliwę do ognia, swoimi wypowiedziami, dolewał nieustannie (a jakże!) Roger Waters. Nikt nie mógł wtedy przypuszczać, że właśnie to wydarzenie sprawi, że Pink Floyd ponownie zaprezentuje nowe dźwięki. Tak się jednak stało i 8 marca otrzymaliśmy (prawdopodobnie ostatni) singiel Pink Floyd – Hey Hey Rise Up! – z mistrzowskim solem Davida Gilmoura. Klamra się dopięło i właśnie ten utwór, w mojej opinii, należycie zamyka historię jednego z najważniejszych zespołów w historii rocka.
Podsumowanie
Ciężko jest tak naprawdę znaleźć odpowiedź na pytanie zadane w tytule tego felietonu. To tak, jakby próbować spytać, kto miał większy wpływ na Marillion jako frontman – Fish czy Steve Hogarth? Albo jeszcze inaczej – które swoje dziecko matka kocha bardziej? Jednak, gdybym miał podejmować decyzję, pomimo wszelkich okoliczności, odpowiedziałbym, że Pink Floyd to przede wszystkim Roger Waters. Dlaczego? Ano dlatego, że pomimo faktu, iż grupa pod kierownictwem Gilmoura nagrała dwa doskonałe albumy i wypuściła udany singiel w szczytnym celu, to jednak mocno odczuwalny był brak Watersa.
Roger udowodnił, że możliwe jest zastąpienie Davida Gilmoura, kiedy rozpoczynając solową karierę. grał materiał z kultowych albumów Pink Floyd – The Dark Side of the Moon i The Wall. Zresztą dość powiedzieć, że w jego zespole rolę gitarzysty pełnił przez dłuższy okres sam Snowy White. Kto to taki, miłośnikom Pink Floyd nie trzeba przypominać. Co więcej, gdy Waters wydał płytę Is This The Life We Really Want?, w solówkach gitarowych również było słychać wyraźnie echa twórczości Pink Floyd.