Krążek ukazał się w 1986 roku, a McBrain miał wówczas 34 lata. Średnie tempo na „Somewhere…” , za stroną getsongbpm.com, to 146 uderzeń na minutę. Dokładając do tego naprawdę rozbudowane i skomplikowane partie perkusyjne jest to naprawdę duże wyzwanie dla muzyka w jakimkolwiek wieku. A przecież Nicko – w 2023 roku – obchodził swoje 71. urodziny. To, że w takim wieku jest w stanie odgrywać niemal co wieczór prawie dwugodzinny set z wymagającymi utworami, to powód do uznania. W kontekście, co sam zainteresowany ujawnił na filmiku w ostatnim czasie, to wszystko zakrawa o cud.
Nie będę ukrywał, że nie dawał mi spokoju fakt, że Nicko, jak i cały zespół byli niezwykle spięci podczas pierwszych koncertów. Tłumaczyłem sobie to, jak część fanów, że zapewne panowie wyszli ze swojej strefy komfortu przygotowując set, w którym znalazły się kompozycje niegrane przez nich od dawna (lub w ogóle). Mogli więc być nie do końca pewni, szczególnie na początku trasy. Jest dostępny w sieci filmik, nagrany w trakcie podróży do Areny Stożice w Lubljanie, gdzie McBrain “pokazuje”, jak jest zestresowany. Można to było odbierać – w znacznej większości – w sposób humorystyczny.
Z czasem pojawiało się coraz więcej głosów krytyki względem perkusisty. Właśnie, że gra uproszczone partie, że w porównaniu z trasą „Legacy of the Beast”, która skończyła się niemal rok wcześniej widać, że zaliczył regres. Jest też takie nagranie z koncertu w rodzinnym Londynie, gdzie podczas utworu „The Trooper” Adrian Smith, gitarzysta grupy, ma wyraźne pretensje wobec tempa gry McBraina, który tym razem grał – w mojej opinii – w poprawnym tempie. To jak „H” był niezadowolony pokazał moment, w którym cisnął kostką gitarową w stronę zestawu perkusyjnego. Na tym samym nagraniu widać też, jak Dave Murray podchodzi do zestawu perkusyjnego i coś próbuje przekazać swojemu koledze, ale bez skutku. W komentarzach można było przeczytać, że to z pewnością ostatnia trasa z McBrainem za bębnami. Albo i w ogóle ostatnia trasa zespołu… Nicko faktycznie zdarzały się na tej trasie błędy. Najwyraźniej widać je w nagraniu z Birmingham, gdzie słychać jak gubi tempo przy partiach w „Heaven Can Wait” czy “Hell On Earth”.
Jednak dzień przed finałem trasy na festiwalu w Wacken otrzymaliśmy wiadomość oraz filmik od Nicko. Perkusista wyjaśniał niemal wszystko. W styczniu tego roku muzyk przeszedł udar mózgu, był to lekki udar (tzw. TIA), który spowodował niedowład prawej strony ciała. Na tamten moment wydawało się, że jest to faktycznie koniec kariery McBraina. Jednak dzięki wsparciu lekarzy, żony oraz rehabilitantów, udało się mu wrócić do częściowej sprawności. Cały okres intensywnej rehabilitacji trwał dziesięć tygodni. Po tym okresie muzycy Iron Maiden rozpoczęli próby do trasy, a McBrain stanął chyba przez najważniejszym „egzaminem” w swojej karierze.
Kilka zdań dodał od siebie także menedżer zespołu Rod Smallwood: Reszta zespołu uważa, że to, co Nicko osiągnął po udarze, świadczy o niewiarygodnej wierze i determinacji. Wszyscy jesteśmy z niego bardzo dumni – napisał, dodając, że okres rehabilitacji przypadł na moment, w którym zespół przygotowywał się do trasy, na której gra nowy, niewykonywany wcześniej na żywo materiał oraz kawałki, po które nie sięgał od blisko 40 lat, więc nie było to łatwe zadanie. (…) Szczerze mówiąc, nie wiedzieliśmy, czy będzie w stanie zagrać cały koncert, dopóki w maju nie zaczęliśmy prób. Zespół ogromnie go wspierał, a potem wszystkim ulżyło, kiedy zobaczyliśmy, że radzi sobie ze wszystkim.