Życiowo nizina, muzycznie wyżyna – historia albumu „Rumours” [PłytOpowieść]

Czy można nagrać kapitalny album w atmosferze, która daleka jest od szczęśliwej i spokojnej? Oczywiście, że tak. Dowodzili tego muzycy AC/DC, którzy nagrali świetny album Back in Black zaledwie rok po śmierci Bona Scotta czy zespół Marillion, który zarejestrowali album Clutching at Straws tuż przed odejściem Fisha. Ten artykuł będzie jednak opowiadał o płycie, która wyznaczyła nowy szlak oraz zapewniła komercyjny sukces. Płycie, która o mały włos nie powstałaby, ponieważ zespół był podzielony jak nigdy, a każda próba kończyła się awanturą. Chodzi o Rumours od Fleetwood Mac. Brytyjska grupa rozpoczęła swoją muzyczną działalność w 1967 roku. Korzeni powstania zespołu należy szukać w grupie Bluesbreakers Johna Mayalla. Tam właśnie spotkali się Peter Green (zastąpił w niej samego Erica Claptona), John McVie i Mick Fleetwood. Co ciekawe, założycielami FM byli Green, Fleetwood i drugi gitarzysta Jeremy Spencer. Jak głosi anegdota, Green nazywając zespół Fleetwood Mac, a więc od nazwisk sekcji rytmicznej Bluesbreakers, chciał namówić do udziału w zespole Johna McVie, co ostatecznie się mu udało. W składzie z nieformalnym Greenem jako liderem grupa nagrała trzy albumy. Wśród największych przebojów z tego okresu trzeba wspomnieć o Black Magic Woman, którą do panteonu rockowego wprowadził później Santana, Oh Well, czyli kompozycji, która zainspirowała Black Dog grupy Led Zeppelin, oraz The Green Manalishi (with the Two Prong Crown), którego doskonały heavymetalowy cover popełnili panowie z Judas Priest.

Peter Green w 1970 roku opuścił grupę, a rok później w ślad za nim poszedł Jeremy Spencer. Od tego czasu pałeczkę dowodzącego przejął Mick Fleetwood. W tym samym okresie do zespołu dołączyła grająca na instrumentach klawiszowych i śpiewająca Christina Perfect, która wkrótce została panią McVie. W tym samym czasie w Stanach Zjednoczonych rozpada się psychodeliczna grupa Fritz, której członkami są Stevie Nicks oraz Lindsey Buckingham. Dwójka znajomych z czasów szkolnych staje się parą i postanawia nagrać wspólną płytę Buckingham Nicks. Usłyszał o niej Mick Fleetwood i postanowił złożyć propozycję dołączenia do zespołu Buckinghamowi. Ten zgodził się, ale pod warunkiem, że wraz z nim do zespołu dołączy Nicks. I tak oto sformował się klasyczny skład zespołu, czyli Fleetwood, McVie, McVie, Nicks i Buckingham.

W 1975 roku na rynku ukazał się album Fleetwood Mac, drugi tak samo nazwany krążek po debiucie z 1968 roku, mający stanowić rozpoczęcie nowego etapu w historii grupy. Brzmienie wyraźnie złagodniało, w czym z pewnością zasługa duetu Buckingham/Nicks. Z albumu pochodził m.in. przebój Rhiannon, który nakręcił sprzedaż całości. Jakże symboliczne jest to, że zaledwie rok po premierze tego albumu zespół przeszedł prawdziwy wstrząs, który mógł równie dobrze spowodować zakończenie tej jakże udanie rozpoczętej, na nowo, działalności. John McVie rozstał się z Christine, a Lindsey Buckingham rzucił Stevie Nicks. Natomiast Mick Fleetwood odkrył, że żona zdradza go z najlepszym przyjacielem. Jakby tego było mało, w zespole większość muzyków uzależniona była od narkotyków.

W takich oto niesprzyjających okolicznościach w 1976 roku rozpoczęła się sesja nagraniowa albumu, który w roboczej wersji nazywał się Yesterday’s Gone. Jak można sobie łatwo wyobrazić, atmosfera nie należała do tych najlepszych. John McVie nie rozmawiał z Christine McVie, a każda próba dialogu między Stevie Nicks, a Lindseyem Buckinghamem kończyła się karczemną awanturą i stekiem wyzwisk. Mick Fleetwood natomiast nagrywał partie perkusji w przerwie od… spożywania kokainy. Właśnie worek z tym narkotykiem był jedyną rzeczą, która scalała grupę. Dwa kompozytorskie duety, delikatnie rzecz ujmując, się nie dogadywały. To sprawiło, że powstający materiał okazał się korespondencją między byłymi kochankami. Stąd zapadła decyzja o nazwaniu albumu Rumours, czyli plotki.

W zależności od tego, kto był autorem muzyki i tekstu, bez problemu można było się domyśleć do kogo adresowane są poszczególne kompozycje. Dreams Stevie Nicks było skierowane do Lindsey Buckinghama, ten z kolei odpowiedział jej Go Your Own Way. Jakże wymowne jest nagranie z koncertu promującego Rumours, w którym grupa wykonuje ten utwór. Wyobraźcie to sobie: wasz były partner/ka tworzy piosenkę, w której opisuje burzliwy koniec związku. Nie dość, że musicie to grać, to jeszcze trzeba zaśpiewać refren skierowany do… samego siebie. A przed czymś takim, co wieczór stała Nicks.

Inny przykład to You Make Loving Fun, dzieło Christine McVie. To piosenka dedykowana nowej miłości wokalistki i kompozytorki (chodziło o technicznego zespołu). Paradoksem jest to, że partie linii basowej w tym utworze, jak i w pozostałych, nagrywał wówczas jej obecny mąż. Sarkastyczne Oh Daddy, za który odpowiada również McVie, skierowane było do Micka Fleetwooda, który wymądrzał się na każdym kroku. Co ciekawe, w czasie prac nad Rumours krótki, acz intensywny ,romans Fleetwood nawiązał ze… Stevie Nicks. W obozie zespołu działo się więc naprawdę sporo.

Mimo tych wszelkich zawirowań album Rumours okazał się ogromnym sukcesem. Na płycie nie ma ani jednego wypełniacza. Wszystkie utwory są w punkt. Pełny melancholii, podsumowujący burzliwy związek Nicks i Buckinghama, Dreams, optymistyczny Don’t Stop McVie, agresywna odpowiedź Buckinghama Go Your Own Way z marszu stały się klasyką w twórczości Fleetwood Mac. Podobnie zresztą, jak akustyczno-folkowy Never Going Back Again opowiadający o przelotnym romansie gitarzysty Fleetwood Mac po rozstaniu z Nicks. Wspominany wcześniej You Make Loving Fun przykuwa uwagę ciekawymi partiami klawinetu i pianina Rhodes, a także niemal dyskotekowym rytmem. Płytę zamyka Gold Dust Woman autorstwa Stevie Nicks, w którym “rozlicza” się ona ze swoim uzależnieniem od białego proszku.

Na Rumours jest tylko jedna piosenka, pod którą podpisani są wszyscy członkowie Fleetwood Mac. To The Chain, która powstała w wyniku jam session, stąd każdy z członków grupy miał w nią swój wkład. Wyjściową bazą do kompozycji okazał się basowy riff Johna McVie i perkusja Micka Fleetwooda (pierwotnie kończące utwór Butter Cookie autorstwa Christine McVie, dostępny na rozszerzonym wydaniu Rumours). Swoje trzy grosze tekstowo dorzuciła Nicks – napisała ona zwrotkę ze słowami skierowanymi, oczywiście, do Buckinghama. Ten z kolei wraz z Christine McVie dołożył muzykę oraz słowa refrenu. Buckingham umieścił jeszcze gitarowe zakończenie. Można powiedzieć, że z trzech szkiców powstał jeden, równie ciekawy.

Całe szczęście, że pomimo niesprzyjających okoliczności grupie Fleetwood Mac udało się nagrać tak dopracowany i fantastycznie brzmiący album. Co prawda, w efekcie znacznie złagodniało brzmienie, co z kolei pozwoliło na płynne przejście grupy w lata osiemdziesiąte, czyli okres z najbardziej przebojowymi piosenkami. Ostatecznie całość broni się doskonałymi aranżacjami i klimatem. Nawet, jeśli za powstaniem tego albumu nie stałaby tak skomplikowana historia, na trwałe zapisałby się on w historii rocka. Emocje, stojące za nagrywaniem Rumours, dawno już zdążyły opaść, a członkowie zespołu do dziś wykonują te kompozycje live.

4 Responses

  1. Jak wspaniale, że w końcu są dostępne komentarze. Dziękuję Wam Panowie za to.
    Powstało wiele opisów i recenzji tego wspaniałego albumu. Sam, prowadząc kiedyś bloga muzycznego, pisałem o tej płycie. Z pewnością jest ważnym punktem mojej kolekcji i mam ją w kilku egzemplarzach.
    Cóż można dodać do tego wspaniałego opisu Szymona? Niewiele. Może kilka ciekawostek, które jakoś zapadły mi w pamięci. Taki “Second Hand News”. Inspiracją muzyczną do napisania tej piosenki był utwór grupy Bee Gees “Jive Talkin’”.
    “You Make Loving Fun” Chistine napisała dla chłopaka, z którym miała romans będąc jeszcze w związku z Johnem. Gdy ten zapytał ją o kim ten utwór opowiada, Christine odpowiedziała mu, że o… psie.
    “Oh Daddy” – druga plotka niesie, że ten utwór był napisany z myślą o oświetleniowcu zespołu z którym McVie się wtedy umawiała. Swoją drogą niezłą flirciarą była Krystyna 😉
    Co jeszcze można dodać? Stevie była wściekła, że na album nie weszła jej piosenka “Silver Springs” notabene znakomita.
    I na koniec. Ani słówka o “Songbird”? Nooooo Panieee. Toż to jedna z najpiękniejszych piosenek o miłości. Zespół poszedł do domu. Christine przy fortepianie, sama w studiu. Prócz niej, za szybą, producent tej płyty Ken Caillat. Zagrała, zaśpiewała i faceta dosłownie zamurowało. Przepiękny utwór, arcyważny dla mnie osobiście.
    Świetny tekst imienniku. Oby tak dalej.

    1. Szymku, mój serdeczny przyjaciel uwielbia właśnie “Songbird” z tego albumu i zostawiłem go sobie na deser na kolejną z odsłon cyklu Muzyczne SongStory, bo tej piosence należy się osobny tekst. Właściwie można tak powiedzieć o każdej z “Rumours”. Płyta – ikona, płyta – drogowskaz. To wydaje się nierealne patrząc na okoliczności w jakich powstawała. Ale to już chyba czasem tak jest, że jak ktoś z kimś w zespole koty drze to powstają wybitne dzieła. Dziękuję Ci bardzo za ten komentarz.

    2. Właśnie… szukałam jakiegoś komentarza dot.”Songbird”. Dziękuję – uwielbiam Fleetwood Mac i z ciekawością przeczytałam wszystko, co powyżej. Mam świadomość, że w tym artystycznym życiu tak się właśnie plecie ale jakoś tak wychodzi, że inaczej nie powstałyby te wszystkie ponadczasowe kawałki. Większość z nich to efekt narkotycznych fantazji i osobistych dramatów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *