Mariusz Nowik – „Krwawe Dożynki 1943″

Opis wydawcy:

Największa masowa egzekucja w historii niemieckich obozów koncentracyjnych. Dwa dni, 3 i 4 listopada 1943 roku. Ponad 42 tysiące zamordowanych w jednorazowej akcji likwidacyjnej, zaplanowanej w najdrobniejszych szczegółach, w niemieckich dokumentach opisanej pod kryptonimem Aktion Erntefest (akcja „Dożynki”). Krwawe dożynki. Szpalery nagich więźniów: mężczyzn, kobiet i dzieci. Prowadzonych całymi rodzinami na rozstrzelanie. Zmuszanych do układania się w dołach śmierci – jeden przy drugim, ciasno, na stygnących martwych ciałach. Każdy miał zginąć. Po kolei. Jedna kula – jedno życie. Głośna, wesoła muzyka, którą zbrodniarze zagłuszali strzały. I trzy kobiety, którym udało się wyjść z grobu… Ciała ofiar spalono dopiero kilka dni po zakończeniu akcji. Do wykonania tego zadania zmuszono pozostawionych przy życiu więźniów, których później też zgładzono. Książka Mariusza Nowika to rekonstrukcja tego nadal mało znanego ostatniego etapu akcji „Reinhard”.

“Ludzie ludziom zgotowali ten los.”

Zofia Nałkowska, Medaliony

 

..trzeciego listopada bieżącego roku minie równo 80 lat od pierwszego dnia akcji o kryptonimie Aktion Erntefest, co w polskim tłumaczeniu oznacza Operację Dożynki, niekiedy określaną również mianem krwawej Środy. Na terenie dystryktu lubelskiego Generalnego Gubernatorstwa została przeprowadzona masowa eksterminacja ludności żydowskiej, której rozkazodawcą i autorem był Heinrich Himmler. Był to ostatni etap obszernej operacji o kryptonimie Reinhardt prowadzonej od wiosny 1942 roku, której ostatecznym celem było rozwiązanie kwestii żydowskiej. 42 tysiącom ludzkich istnień w ciągu dwóch dni przestały bić serca. Majdanek, Poniatowa i Trawniki – ziemia tych trzech obozów koncentracyjnych na zawsze została splamiona krwią niewinnych ludzi; naznaczona okrucieństwem, bestialstwem i niewyobrażalną nienawiścią do tych, którzy nie mieli żadnego wpływu na swoje pochodzenie.

Mariusz Nowik w Krwawych Dożynkach 1943 w niezwykle celny i obrazowy sposób, ubierając treść w pełne goryczy, smutku i bezsilności słowa, przybliża czytelnikowi zdarzenia, o których mowa w pierwszym akapicie. Robi to z dużą precyzją i pieczołowitością, gdyż całość stanowią archiwalne zapiski, wspomnienia, a nawet sądowe stenogramy, co istotnie wpływa na budowanie wiarygodności.  Obok relacji z płonącego getta, surowych faktów życia obozowego, a także międzyludzkich relacji, autor przybliża również historię dwóch kobiet: Ludwiki Fiszer i Estery Rubinsztejn, które przeżyły zagładę i o własnych siłach wyszły z masowych grobów. Czy miały zatem szczęście, że ocalały? To pytanie (jak i wiele innych), postawione na początku powieści, pozostaje bez jednoznacznej i łatwej odpowiedzi.

W pamięci utkwiła mi najmocniej historia małych chłopców – Miecia Eichela (lat 9) i Henia Bursztyna (lat 8), którzy mimo okropnych warunków, dzięki sprytowi unikali schwytania przez Niemców. “Getto nauczyło ich zmieniać się w cienie, przemykać pod murem po szmuglowany chleb. […] Byli jednocześnie zwierzyną łowną i drapieżnikami, małymi, zaciekłymi, pozbawionymi strachu przed śmiercią”. Ten opis budzi we mnie ogromny smutek, ale i podziw. Ci dwaj chłopcy, będąc dziećmi, byli już dorośli.

Odstawiając na moment trudną tematykę na bok, muszę napisać, że książkę cechuje potężny magnetyzm. Z jednej strony musiałem ją odkładać, by odetchnąć, z drugiej zaś – nie mogłem się doczekać powrotu i pochłaniania kolejnych stron. Nowik nie zanudza zawartością, nie zalewa czytelnika suchymi danymi, ale koncentruje jego skupienie – przywiązując ogromną wagę do emocji i stężenia dramatu, jakiego doświadczyli ludzie w czasie nazistowskich Dożynek.

Historia 48 godzin opowiedziana piórem Nowika jest jak ciężki kamień leżący na klatce piersiowej. Gdy odkrywane są jej kolejne karty, oddech traci na lekkości i każde następne zaczerpnięcie powietrza wymaga większego wysiłku. Łzy same napływają do oczu, a serce zgniata niewidzialna dłoń. Wielokrotnie podczas lektury pogrążałem się w zadumie i przerażeniu na myśl, że to ludzie ludziom zgotowali taki los. Treść tej książki boli, ale boleć musi, abyśmy nigdy więcej jako ludzkość nie popełnili podobnych błędów i nie doprowadzili do tak przerażającej tragedii.

42 tysiące martwych serc, 48 godzin, głośna muzyka, taniec, śpiew. Nigdy tego nie zrozumiem.