Chestnut Bakery to chyba mój ulubiony azjatycki zespół, który działa w świecie shoegaze’u. Do tej pory wydali tylko jedną pełnowymiarowy płytę – Diaries z 2015 roku – ale 1 czerwca fani grupy dostali prezent na dzień wewnętrznego dziecka. Po dziewięciu latach ten chiński zespół wydał w końcu coś nowego, a mianowicie EPkę Sun Melting, Rain Drizzling.
Nie da się ukryć, że wydawnictwo to zdecydowanie zachowało brzmienie, do którego Chestnut Bakery przyzwyczaiło słuchaczy na pierwszym albumie. Mamy więc do czynienia z bardzo delikatnymi piosenkami z prostymi akordami, które są zwieńczone melodiami na reverbie. W skrócie: klasyczny shoegaze. To właśnie dlatego ten zespół tak bardzo przypadł mi do gustu. Nie ma tutaj jakiegoś wydziwiania. Wszystko jest spójne i takie po prostu… przyjemne. Dlatego też tak dobrze słucha się tego minialbumu, na którym znalazły się cztery kompozycje. Jest idealny na kilkunastominutową przerwę w pracy. Sun Melting, Rain Drizzling pozwala bowiem odetchnąć od otaczającej nas rzeczywistości. Zresztą tak też interpretuję muzykę Chestnut Bakery. Wszystkie ich piosenki brzmią tak, jakby właśnie miały być pocieszeniem i ulgą. Takie odczucia potęgują jeszcze okładki ich wydawnictw. Na każdej z nich pojawia się zdjęcie śpiącego kota. Najwidoczniej muzycy chcą nam zasugerować, że dzięki nim będziemy mogli bez problemu zasnąć, jak ten biały czworonóg.
Względem, wspomnianego już na samym początku, Diaries bardzo poprawiła się jakość dźwięku. Na ich poprzednim wydawnictwie można było dojść do wniosku, że płyty nie nagrano w profesjonalnym studio, a całość jest raczej efektem zabawy w domu. Chociaż w przypadku azjatyckich zespołów nie jest to pewne. Dostęp do niektórych informacji jest po prostu ograniczony.