Finsterforst – „Jenseits”

Lista utworów:

1. Kapitel I – Freiheit
2. Kapitel II – Dualitaet
3. Kapitel II – Reflexionem
4. Kapitel IV – Katharsis

Uwielbiam podróżować po, jak sam to nazywam, oceanie dźwięków. Ostatnimi czasy, od jakiegoś roku, coś niewyjaśnionego prowadzi mnie w ciemne i mroczne zakamarki tego oceanu. Zawsze lubiłem mrok, taki spod znaku rocka gotyckiego. Obecnie częściej zapuszczam się w obszary opanowane przez grupy spod znaku ciemniejszych odmian muzyki metalowej. I z każdą kolejną podróż lepiej się tam czuje.

Początki niemieckiej grupy Finsterforst sięgają roku 2004. Kilkoro przyjaciół z terenów Black Forest w Niemczech (zostańmy przy tej nazwie) postanowiło powołać do życia ten projekt. Jak można przeczytać na stronie internetowej zespołu, cały pomysł miał oddać atmosferę Schwarzwaldu wraz z takimi jej elementami, jak niezależność, wolność, niekonwencjonalność. Zapoznanie z muzyką zespołu rozpocząłem od ich najnowszego albumu zatytułowanego Jenseits, który ukazał się we wrześniu 2023 roku. Jak dla mnie to kompletny krążek bez słabych punktów, bez zbędnych dźwięków…

Jenseits to zamknięta w niespełna czterdziestu minutach opowieść, podzielona na cztery części. Całość rozpoczyna Kapitel I – Freiheit wyśpiewany a capella przez Oliver Berlin wstęp. To sprawia, że po plecach przebiega przyjemny dreszcz. Dreszcz zwiastujący uczestnictwo w czymś tajemniczym, dzikim, niesamowitym.

Welten so weit, ein Leben voller Möglichkeit
Entfesselt der Menschen Geist, unendliche Freiheit
Welten so weit, ein Leben voller Möglichkeit
Entfesselt der Menschen Geist, unendliche Freiheit
Der Menschheit größte Zeit, die Ära dеr Einzigartigkeit
Ein jeder von Zwang bеfreit, des eigenen Glückes Schmied

Po trwającym minutę wstępie następuje uderzenie gitar i pozostałych instrumentów, których w tym sześcioosobowym zespole nie brakuje. Oprócz dwóch gitar, perkusji i basu, usłyszymy tu także takie instrumenty, jak na przykład akordeon. Dodając do tego orkiestracje, za którą odpowiada Simon Schillinger, wspólne śpiewy, otrzymamy zaledwie wyobrażenie, tego co nas czeka. Pierwsza część jest potężna, przygniatająca swym ogromem, mocą i niesamowitością. A to dopiero pierwsze osiem minut z sekundami.

Płynne, zupełnie niezauważalne, przejście do kolejnej części, Kapitel II – Dualitaet, pozwala nam kontynuować podróż. Podróż, w której ponownie towarzyszą nam potężne dźwięki, wspólne śpiewy oraz wspaniałe orkiestracje. Tu nie ma chwili wytchnienia. Czujemy się poganiani do biegu w głąb lasu, gdzie czeka nas wielka niewiadoma, która może okazać się… pozostawiam wolność w dobraniu odpowiednich słów.

Część trzecia, Kapitel III – Reflexionem, daje nam chwilę wytchnienia. Znajdziemy w niej i gitarę akustyczną, i akordeon, i instrumenty perkusyjne. Oczywiście, także śpiew, który sprawia wrażenie, jakby opowiadał historię, siedząc gdzieś pośród wielu ludzi otaczających ogromne ognisko. Moja wyobraźnia czasami mnie zaskakuje.

Słuchając takiej muzyki czuję się, jakbym był odgrodzony od świata przez potężny mur zbudowany z dźwięków, jakby każdy dźwięk był ogromnym kamieniem w tym murze i chronił mnie przed światem. Zanurzając się w takiej muzyce, odczuwam swoiste oczyszczenie, coś jakby te wszystkie dźwięki wyrywały z mojej głowy złe myśli, zmywały cały brud zebrany podczas styczności ze światem. Wiem brzmi, to dziwnie – brutalna muzyka zmywa brud. Może właśnie w tym tkwi jej sekret.

Dlaczego o tym wspominam? Ostatnia część opowieści, Kapitel IV – Katharsis, trwająca prawie szesnaście minut, jest dla mnie swego rodzaju oczyszczeniem. Nie z brudu czy brutalności muzyki, wręcz przeciwnie. To właśnie te wszystkie dźwięki sprawiają, że człowiek czuje się lepiej, jakby wyszedł cało z wyprawy na śmierć i życie, która dała mu powód, by dalej żyć. By trwać tutaj i dalej brudzić się światem widząc, że można z siebie to zmyć. Za dużo o samej muzyce nie napisałem, znane patenty, znane motywy podane są w jedyny w swoim rodzaju sposób, który sprawia, że po oczyszczeniu ponownie chcemy się ubrudzić, włączając album od początku.

P.S. Jeśli komuś mało, zachęcam do sięgnięcia po poprzedni album grupy, Zerfall, z 2019 roku i posłuchanie kończącej go kompozycji Ecce Homo. 36 minut muzyki, która zasługuje na szóstkę z plusem.