Green Day – „Saviors”

Lista utworów:

1. The American Dream Is Killing Me
2. Look Ma, No Brains!
3. Bobby Sox
4. One Eyed Bastard
5. Dilemma
6. 1981
7. Goodnight Adeline
8. Coma City
9. Corvette Summer
10. Suzie Chapstick
11. Strange Days Are Here to Stay
12. Living in the ’20s
13. Father to a Son
14. Saviors
15. Fancy Sauce

Green Day nagrał swoją najlepszą płytę od American Idiot (2004) i trzecią najlepszą w swojej karierze (zestawienie uzupełnia Dookie z 1994 roku). Mało tego, Saviors mocno romansuje też z grungem i postpunkiem, prezentując jednocześnie jeden z najlepszych warsztatów tekściarskich Billie’ego Joe Armstronga. Nie przesłyszeliście się. Wiem, że Green Day budzi wiele skrajnych emocji i to one mogą nam dzisiaj bardzo przysłonić otwartość na to osiągnięcie. Mimo wszystko jednak, spróbujmy, choć trochę zapomnieć o ich największych sukcesach komercyjnych, polaryzującej dyskografii i posłuchajmy zespołu, który będąc już 38 lat na scenie próbuje odnaleźć się w bieżącej rzeczywistości.

Bardzo możliwe, że mimo tych usilnych starań Saviors nie sprawi, że zmienicie zdanie o Green Dayu. Wciąż słyszymy tu te same schematy, tego samego ducha popowej interpretacji punkowych ideałów. Jednocześnie jednak album ten jest jak żaden inny w karierze amerykanów. Brzmieniowo trochę tu Insomniac i American Idiot, ale są też estetyczne rozwiązania, kierujące w stronę najnowszego Alice in Chains, wczesnej Nirvany czy najlepszych punkowych inkarnacji drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych. To naprawdę pocieszające, że mimo tak złożonej kariery, pełnej wzlotów i upadków, Green Day wciąż próbuje zrobić coś innego, a – co najważniejsze/najciekawsze – zaadaptować się do współczesności, jednocześnie pozostając wiernymi swoim ideałom.

Właśnie z tego powodu nie można tego krążka interpretować w oderwaniu od jego punktu wyjściowego: Saviors było płytą nagrywaną między 2020 a 2023 rokiem, dokumentującą i komentującą otaczającą rzeczywistość, która przecież uległa fundamentalnym zmianom w ciągu tych paru lat. Nie jest to oczywiście absolutnie żadnym zaskoczeniem, że Green Day lubuje się w komentarzach politycznych i społecznych. Zbudowali przecież na tym większość swojej kariery. Jeśli więc jest to wyznacznik ich sukcesu, to Saviors jest jednym z ich największych. Jasne, przekaz jest czasami prosty i bezpośredni, ale kiedy na spokojnie przestudiujemy teksty Armstronga, to album ten okazuje się kolejną, niezwykle ciekawą poetycką interpretacją Amerykańskiego społeczeństwa.

Świetnie widać to w piosence otwierającej album, The American Dream Is Killing Me, omawiającej, kryzys ekonomiczny i mieszkaniowy, post-pandemiczną rzeczywistość i próbę znalezienia się w atmosferze przytłoczenia emocjonalnego w ramach rozliczenia z obietnicą amerykańskiego snu. Szukając tego rodzaju przekazów – zarówno tych chwytliwych w prostocie i nieco bardziej złożonych – warto zwrócić też uwagę chociażby na Bobby Sox, Dillema, Coma City, Strange Days Are Here to Stay czy Living in the ‘20s. Pewnie najlepszą rekomendacją będzie fakt, że o każdej z piosenek na płycie można napisać solidny amerykanistyczny czy kulturoznawczy esej interpretacyjny. To tylko dowód na to, że Green Day świetnie odnajduje się w momentach kryzysowych. Tak było w czasach wojen kulturowych lat dziewięćdziesiątych, tak było za prezydentury George W. Busha, tak jest i teraz w czasie emocjonalnego procesowania popandemicznego pogorzeliska społecznego w czasie walki wyborczej przed zbliżającymi się amerykańskimi wyborami prezydenckimi.

Green Day rysuje więc – muzycznie, tekstualnie, a nawet i poprzez znakomitą okładkę – obraz świata, który płonie, a my próbujemy się jakoś w nim znaleźć. Nie chodzi tu o pogodzenie się z rzeczywistością czy o próbę aktywnej walki o nowe, lepsze jutro. W punku nigdy przecież o to nie chodziło. Saviors nie mówi jednak, że jutra nie ma, ale to, że mimo wszystko musimy jakoś nauczyć się w nim funkcjonować i liczyć na ratunek. Nic innego nie pozostało. Wszyscy jesteśmy szaleńcami w tym zwariowanym świecie, a w końcu i tak umrzemy, przepełnieni młodzieńczą naiwnością, myśląc, że coś możemy z tym zrobić. Brzmi to trochę jak wymysły podstarzałych punkowców, którymi panowie z Green Daya oczywiście są. Ale może czasami takich głosów też trzeba i warto posłuchać.