Ice Spice – „Y2K!”

Lista utworów:

1. Phat Butt
2. Oh Shhh… featuring Travis Scott
3. Popa
4. Bitch I’m Packing featuring Gunna
5. Plenty Sun
6. Did It First featuring Central Cee
7. BB Belt
8. Think U The Shit (Fart)
9. Gimmie A Light
10. TTYL

Dla większości fanów muzyki Ice Spice to nagły, niespodziewany sukces – dziewczyna, która pojawiła się znikąd i podporządkowała sobie część amerykańskiej popkultury, w szczególności w sferze internetowej.  Nie da się nazwać tego inaczej, bo znalazła się ona na listach przebojów trzy razy i to bez debiutanckiej płyty, poprzez bycie gościem na utworach innych artystów. Rok 2023 był przełomowy dla Ice Spice, została nawet nominowana do nagrody Grammy za Najlepszego nowego artystę. Rok później mamy szansę usłyszeć debiut raperki, więc co kryje się za Y2K!?

Ice Spice to z pewnością sensacja w przemyśle muzycznym. Jest ona przykładem artystki, której kariera zbudowana została w Internecie – w jej przypadku na aplikacji TikTok, gdzie zyskała popularność przez sugestywne tańczenie (thirst trap). Dzięki tej rozpoznawalności wystąpiła ona gościnnie w utworze angielskiej piosenkarki PinkPantheress pt. Boy’s a liar Pt. 2, co zdecydowanie było momentem, w którym artystki przebiły się do głównego nurtu. Raperka jednak utknęła gdzieś pomiędzy memem, a supergwiazdą świata nastolatków. Esencją tego, czym Ice Spice przemawia do tej widowni, wydaje się być niepoważny, wręcz karykaturalny styl, którym emanuje artystka. Ice Spice bowiem nie słucha się po to, aby usłyszeć hip hopowe arcydzieło, które wejdzie w panteon tego gatunku i poprzez swój kolosalny wpływ zmieni go na zawsze. Raperki słucha się, żeby usłyszeć drillowe kawałki, które mają być przyjemne, zabawne i wpompować w słuchacza dobrą energię. Właśnie to próbuje osiągnąć jej debiut.

Y2K! to dziesięć piosenek, z czego aż trzy zawierają gości z hiphopowej sceny jakimi są Travis Scott, Gunna i Central Cee. Całość tej płyty to zawrotne 23 minuty, co niewątpliwie jest dosyć krótkie jak na pełnowymiarowy debiut. Żadna z piosenek na tym krążku nie osiąga trzech minut w długości i wydaje się, że to celowy zabieg, aby piosenki nie stały się monotonne i utrzymały świeżość. Łatwo wyczuć, że gdyby były dłuższe, to bardzo szybko stałyby się nużące, ponieważ produkcja na tej płycie i beaty są dosyć… nudne i zwyczajnie płaskie. W kilku momentach fakt, że zmienia się kawałek, zauważalny jest jedynie przez producer tag, bo beat, na którym rapuje Ice Spice, przechodzi tak lichą i nieistotną zmianę. Na tym wszystkim spiętrza się jeszcze styl rapowania artystki, bo na mdłych beatach rapuje ona beznamiętnym i nieurozmaiconym tonem głosu, prawie że od niechcenia. Owszem, nawijka artystki jest całkiem dobra i trzyma tempo, ale to właśnie styl sprawia, że wiele z pozycji na tym krążku jest bardzo łatwe do zapomnienia i wtapia się w resztę tej płyty. Tematycznie na albumie też nie dzieje się zbyt wiele. Ice Spice przyłożyła się do pisania wszystkich tekstów i podąża za oklepanymi raperskimi kwestiami. Nie jest to typowa gansterka, ale coś z nią graniczącego. Krążek ten zawiera w większości nonszalanckie przechwałki na temat pieniędzy, sławy, atrakcyjności oraz życia seksualnego. Nie należy, jednak oczekiwać od nich głębokiego przesłania, gdy pierwszy singiel z tej płyty nosi nazwę Think U The Shit (Fart).

Na tle wszystkiego naprzód wychodzą dwa utwory. Pierwszym z nich jest otwierający krążek Phat Butt, od początku ma on ciekawszą produkcję dzięki interpolacji utworu Nicki Minaj Beez In The Trap. Dodatkowo, ten kawałek to moment szczytowy rapowania Ice Spice na tej płycie, brzmi ona tutaj naprawdę dobrze od tonu po flow. Jej styl natomiast przypomina coś między Nicki Minaj, a Meghan Thee Stalion. Drugim wartym uwagi utworem jest współpraca z brytyjskim raperem Central Cee. Kawałek wyróżnia się od samego początku ze względu na jego melancholijną produkcję, wręcz emo-hiphopową. To pierwszy utwór na tej płycie, który znacznie wyróżnia się na tle reszty. Rapowanie Ice Spice dalej jest trochę bezduszne, ale gościnny występ Central Cee orzeźwia ten utwór. Jednak chyba najbardziej imponujące w tym collabie jest to, że trwa on krócej niż dwie minuty.

Dla wielu debiut Ice Spice był wyczekiwanym wydawnictwem tego roku. Myślę, że wielu pewnie się też na nim zawiodło. Ostatecznie, ta płyta to coś oscylującego od miernego do dobrego. Ma ona swoje solidne momenty, ale chwilami również rozpływa się w nicość. Nie jest to krążek, który zmieni amerykańską czy światową scenę hip-hopową, ale nie jest to też najgorszy projekt w historii. Dzięki temu, że musieliśmy użyczyć Ice Spice tylko 23 minuty, nie czujemy się jakbyśmy zmarnowali nasz czas, a kilka ciekawych momentów z tego krążka warte jest tej ceny. Zanim jednak skreślimy Ice Spice już po jej debiucie, zaczekajmy na kolejną płytę i jeśli jej jakość się nie poprawi, wtedy możemy nazwać ją nudną, nijaką, rozwlekłą i zwyczajnie słabą. W międzyczasie musimy przyznać jednak, że Ice Spice wychodzi najlepiej, gdy rapuje jako gość na piosenkach innych artystów.