Lizard – „Spam” (edycja 2023)

Lista utworów:

1. SPAM#1
2. SPAM#2
3. SPAM#3
4. SPAM#4
5. SPAM#5
6. SPAM#6
7. SPAM#4 (2023 version)
8. SPAM#5 (2023 version)

Gdy zmęczony rozum śpi,

Zmory pokazują kły (…)

..spam to wysyłana masowo niepożądana przez odbiorów wiadomość tekstowa, której celem jest zaśmiecenie skrzynek pocztowych i mózgów niepotrzebnymi treściami. Jej zawartość najczęściej nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Ciekawym przykładem może być zdarzenie z 18 stycznia 1994, kiedy to przez jednego ze studentów (jak się później okazało – chorego psychicznie) uniwersytetu stanowego Ohio został rozesłany gigantyczny spam, który zablokował serwery Usenetu. Komunikat wysłany do kilkunastu tysięcy grup newsowych nosił tytuł: Global Alert for All: Jesus is Coming Soon. Każdy z nas, dzień w dzień, walczy z tym szajsem, zatem czy to zjawisko kiedykolwiek może być odebrane i kojarzone pozytywnie?

Tak. Znam jeden przypadek i to proszę Państwa nie byle jaki. O nim kilka słów poniżej.

Zespół Lizard, za którego sterem stoi Damian Bydliński, w marcu 2006 roku zaprezentował słuchaczom czwarty (nie licząc koncertowego wydawnictwa Nocy żywych jaszczurów) w dorobku album pod tytułem SPAM. I ten album, odkąd go usłyszałem, stał się dla mnie przeciwwagą dla mechanizmu opisanego we wstępie. Zalewa falą kapitalnych i nieoczywistych dźwięków. Sprawia, że mózg faluje. Od debiutu formacji, idąc w głąb dyskografii, mówiło się, że obrany przez nich kierunek nie będzie celował w główny nurt. Nawiązania do Emerson, Lake & Palmer, U.K. i King Crimson połączone z wypracowanym własnym stylem (przemyślane skrzypce Krzysztofa Maciejowskiego) sprawiły, że treści zawarte na tym krążku nie trafiły do mas, a tylko do tych świadomie akceptujących taki przekaz. 

Myślę, że na swój sposób SPAM stał się przełomowym dziełem w katalogu Jaszczura, ponieważ oddaje wyraźnie brzmienie i styl lat siedemdziesiątych, ale z esencjonalnym i lokalnym twistem, a to głównie za sprawą wokalu i stylu śpiewania Bydlińskiego oraz tekstów, których wspomniany ów jest autorem. Nierzadko dotykają one tematów egzystencjalnych, ale są one napisane ostrą żyletką. Kompozycje nie posiadają tytułów, tak jakby intencjonalnie miały symbolizować kolejne wiadomości oznaczone cyframi od 1 do 6, których treść pozornie nie ma znaczenia. Prawdziwe mięso ukryte jest w dźwiękach. Muzycznie album jest podzielony na kompozycje rozpasłe i ambitne w formie (SPAM#1 i #6), typowe jazz-rockowe (SPAM#4), ale i delikatne, i efemeryczne (SPAM#3), przy których jesienno-zimowa chandra traci na mocy. Największe wrażenie, ilekroć zasłuchuję się tym materiałem, robi na mnie SPAM#6 trwający blisko 13 minut. Progresywno-jazzowa suita zrealizowana w kapitalny sposób, wypchana z precyzją taksydermisty różnej maści połamanymi rytmami – od euforii na początku, przez niepokój i burzliwy środek, aż do delikatnego rozwiązania i słowa śpij wypowiedzianego prawie szeptem. Ten numer to esencja jaszczurzego jadu i jego siły.

17 lat później…

FARNA Records z Inowrocławia pod kierownictwem Piotra Mazurowskiego i Macieja Mellera decyduje się na całkowite odświeżenie omawianego materiału poprzez remastering i remixing. Procesy przeprowadzone przez Roberta Szydło i Marcina Piekło sprawiły, że sześć kompozycji otrzymało nowe lepsze życie i od tamtego momentu jaszczurzy jad jest jeszcze bardziej intensywny. Żeby tego było mało, to Bydliński z zespołem w obecnym składzie wszedł do studia nagraniowego, by SPAM#4 i SPAM#5 nagrać od nowa.  Intro do SPAM#4 przygotował Paweł Fabrowicz, jak i również był odpowiedzialny za mix tych dwóch odświeżonych kompozycji. I tutaj nie ukryję zachwytu. Te dwie kompozycje brzmią fenomenalnie i czuć w nich, że 17 lat w rozwoju studyjnych technik i możliwości, to przepaść. Życzyłbym sobie i fanom nie tylko tych dwóch piosenek nagranych na świeżo, ale i całego albumu. To byłoby coś pięknego.

SPAM zdecydowanie nie jest łatwym w odbiorze materiałem i wymaga od słuchacza skupienia, szczególnie że w przypadku tego zespołu, warstwa liryczna odgrywa ważną rolę. Instrumentalnie znajdziecie tutaj pływający i tłusty bas, rytmiczne i zagmatwane palmerowskie perkusyjne bity, klawisze przenoszące nas w lata, gdy prog-rock kształtował swoje najlepsze oblicze, a także w punkt użyte skrzypce, które w tego rodzaju muzycznej ekspresji nie są powszechnym instrumentarium. Słuchając wydania z 2023 roku odbyłem miłą estetycznie ubogaconą i sentymentalną podróż do chwil, gdy poznałem ten album pierwszy raz.