Magnum – „Here Comes the Rain”

Lista utworów:

1. Run Into the Shadows
2. Here Comes the Rain
3. Some Kind of Treachery
4. After the Silence
5. Blue Tango
6. The Day He Lied
7. The Seventh Darkness
8. Broken City
9. I Wanna Live
10. Borderline

Tak naprawdę tę recenzję miały zaczynać zupełnie inne słowa. Miała być mowa o wyjątkowej wręcz systematyczności wydawania albumów przez grupę Magnum od ponad 12 lat. Ich sześć ostatnich studyjnych krążków ukazuje się praktycznie co dwa lata. 12 stycznia doczekaliśmy się premiery dwudziestego trzeciego z nich, zatytułowanego Here Comes the Rain. Niestety, zaledwie pięć dni przed jej ukazaniem się na rynku media obiegła smutna wiadomość o śmierci lidera zespołu Tony’ego Clarkina. To raczej na pewno koniec działalności Magnum…

O tym, że stan zdrowia Clarkina nie jest najlepszy wiadomo było, co najmniej od grudnia 2023, kiedy to formacja musiała przełożyć zaplanowaną na wiosnę trasę koncertową. Jednocześnie w komunikacie zespół poinformował, że u gitarzysty zdiagnozowano rzadkie schorzenie kręgosłupa. Nikt jednak nie przypuszczał wówczas, że smutny epilog będzie tak nagły… Tym bardziej, że jak pokazuje Here Comes the Rain lider wraz z wokalistą Bobem Catley byli wręcz w życiowej formie. Brytyjczycy przygotowali 10 premierowych kompozycji w klasycznym hard rockowym stylu.

Magnum może nigdy nie był zespołem, który znajdował się na czołówkach gazet na całym świecie, niemniej jednak zawsze miał coś wartościowego do przekazania słuchaczom. I choć może w szeregach grupy nie było wielkich nazwisk, to jednak ich kolektyw i, przede wszystkim, doskonała współpraca na linii Clarkin – Catley spowodowały, że Magnum ma swoje należne miejsce w historii rocka i grono oddanych fanów. Album Here Comes the Rain udowadnia, że można sprawnie łączyć ciężkie hard rockowe brzmienia z wręcz progresywnymi patentami.

Czego więc można spodziewać się po najnowszym albumie? Jak zwykle w przypadku tego brytyjskiego zespołu dwóch rodzajów kompozycji: solidnych i szorstkich rockerów, jak i momentów bardziej subtelnych, dojrzałych i pełnych poetyckiego sznytu. Do pierwszej grupy należy chociażby otwierający Run Into the Shadows, gdzie wiodącą rolę, wraz z gitarą Clarkina, pełnią klawisze Ricka Bentona. Jeszcze wyraźniej słychać to w After the Silence, a jest to utwór z kapitalną orkiestracją w refrenie. Blue Tango to z kolei klasyczna rock’n’rollowa jazda bez trzymanki, podana w stylu retro.

Z drugiej strony na Here Comes the Rain odnajdziemy doskonałe ballady. Tytułowa kompozycja to jeszcze pomost między gitarowym ciężarem, a subtelnym wokalem na syntezatorowym tle. Natomiast Some Kind of Treachery oraz I Wanna Live zaczynają się melancholijnymi partiami pianina, by za chwilę z prawdziwą mocą uderzać ciężkimi refrenami. Z kolei momentem rozluźnienia i wyciszenia jest syntezatorowa ballada Broken City, umieszczona pod koniec albumu.

Jedyne, co można zarzucić zespołowi to fakt, że jest to płyta bardzo zakorzeniona w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Muzycy prezentują cały czas te same patenty i rozwiązania. O ile podniosą się głosy ludzi, którzy oczekują pójścia z duchem czasu, to jednak mimo wszystko wydaje mi się, że takie dokonania są naturalne dla grupy, która istnieje na scenie praktycznie od tamtego okresu. Produkcyjnie muszę przyznać, że jest sterylnie, momentami aż za bardzo. Pomimo tego, że kompozycje są zaaranżowane w stylu retro, całość brzmi świeżo i nowocześnie.

Here Comes the Rain to prawdopodobnie ostatni studyjny album w dorobku grupy Magnum. Nie sądzę, żeby po śmierci tak wyrazistej postaci, jak Tony Clarkin, pozostali muzycy będą kontynuować działalność pod tym szyldem. Jeśli więc już nigdy nie otrzymamy kolejnego wydawnictwa z premierowym materiałem od Magnum, to zespół pożegnał się naprawdę smakowitą płytą, która spięła klamrą cały okres działalności, który rozpoczął się w 1978 roku.