Krzysiek Sokołowski to człowiek, który jest widoczny na polskiej scenie rockowo-metalowej od nieco ponad 10 lat, choć jest na niej obecny ponad 20 (mimo iż na takiego nie wygląda). Jednak dopiero teraz uznał, że spróbuje nie być solą w oku niektórych i stanie się artystą solo…wym. Wydał swoją pierwszą płytę, zatem nadszedł czas, aby sprawdzić, kto naprawdę kryje się za maską Piosenkarza.
Krzysiek Sokołowski to dziś artysta z określoną reputacją i wizerunkiem. Za sprawą występów w Nocnym Kochanku zyskał miano naczelnego komedianta. Dlatego płyta, w której ukazuje on swoją bardziej wrażliwą, refleksyjną stronę może być dla wielu sporym zaskoczeniem. Jednak warto mieć na uwadze, że w jego przypadku nie jest to nic nowego. Fani, którzy śledzą go naprawdę długo wiedzą, że Nocny Kochanek wywodzi się z Night Mistress – zespołu, który grał heavy metal bardziej „na poważnie”, co nierzadko oznaczało implementację elementów progresywnych. Dlatego to oni najbardziej powinni być zadowoleni z solowego materiału Krzyśka. Zwłaszcza że na płycie znalazła się polska wersja utworu z ostatniej płyty Mistressów – The Place I Belong, tutaj znana jako Gdzie nigdy nie byłeś. I jest to najbardziej metalowy utwór na tej płycie, mimo iż aranżacja została zmieniona w zauważalny sposób i teraz może budzić skojarzenia z Dr. Feelgood od Mötley Crüe.
Oczywiście na tym krążku jest jeszcze kilka numerów o bardziej wyrazistej charakterystyce gatunkowej, ale w zestawieniu z tym kawałkiem są ewidentnie łagodniejsze. Natomiast większość płyty to mieszanka hard rocka i ballad i zazwyczaj są to kompozycje, które nie wpadają do ucha za pierwszym razem. Nie są to w żadnym wypadku złe piosenki, po prostu są wielowarstwowe, do tego długie, więc aby je w pełni docenić, należy wysłuchać ich kilkukrotnie. Co prawda, część z nich ma chwytliwe refreny, ale pod koniec są one zapętlone tyle razy, że niepotrzebnie wydłużają one utwory, jakby artysta chciał, byśmy je koniecznie polubili. Sprawia to wrażenie sztucznie kreowanej przebojowości.
Myślę jednak, że prawdziwa wartość albumu Taki jak ja kryje się nie w muzyce, a w tekstach. Te mają nie tylko charakter refleksyjny, który jest podbity przez nutkę poetyckości, ale też biograficzny. Pozwala to nie tylko w jakimś stopniu lepiej poznać Krzyśka, ale też niesie ogólne przesłanie, że rozpoznawalność i sława mają swoją cenę, gdyż niektórzy czasami zapominają, że artyści to mimo wszystko zwykli ludzie. Jedyna różnica polega na tym, że często kreują to, jak chcą być postrzegani lub pokazują tylko cechy, które są im potrzebne do osiągnięcia konkretnego celu.