The Jesus Lizard – „Rack”

Lista utworów:

1. Hide & Seek
2. Armistice Day
3. Grind
4. What If?
5. Lord Godiva
6. Alexis Feels Sick
7. Falling Down
8. Dunning Kruger
9. Moto(R)
10. Is That Your Hand?
11. Swan The Dog

Bywały takie chwile, kiedy na premierowy materiał ulubionego zespołu czekaliśmy całe lata. Rekordzistami byli pod tym względem Brytyjczycy z Van Der Graaf Generator. Na Present trzeba było czekać aż 28 lat. The Incident i Closure/Continuation Porcupine Tree dzieli 13 lat, J-Tull Dot Com i Zealot Gene od Jethro Tull 23 lata. W przypadku panów z The Jesus Lizard przerwa wyniosła 24 lata, tyle bowiem dzieli ich (dotychczas) ostatni studyjny album Blue od omawianej poniżej premierowej Rack.

Historia The Jesus Lizard po wydaniu Blue bardzo się skomplikowała. Najpierw grupę opuścił perkusista Jim Kimball, który zaledwie dwa lata wcześniej zastąpił etatowego bębniarza Maca McNeilly’ego. Na potrzeby nadchodzącej trasy do zespołu dołączył Brendan Murphy. Tour ten skończył się w marcu 1999 roku, a w czerwcu grupa ogłosiła zakończenie działalności. W 2008 roku The Jesus Lizard reaktywowali się w oryginalnym składzie, jednak po dwóch latach koncertowania zamilkli na kolejne 7 lat. W 2017 roku Amerykanie ogłosili ponowną reaktywację. I kiedy wydawało się, że formacja będzie tylko koncertować i odcinać kupony w czerwcu 2024 roku zapowiedziany został pierwszy od 1998 roku premierowy album zatytułowany Rack.

Prace nad nową płytą rozpoczęły się w 2019 roku i, jak wspomina basista David Wm. Sims, impulsem do działania była chęć po prostu dobrej zabawy. Jedynym utworem na Rack, który swoje korzenie ma jeszcze w latach 90. jest Lord Godiva. Pozostały materiał powstał wyłącznie w ciągu ostatnich 5 lat. Muzycznie jest to coś do czego The Jesus Lizard przyzwyczaili fanów przez lata, jednak nie ulega wątpliwości, że dotychczasową twórczość formacja potraktowała jako punkt odniesienia, z którego zamierza stale się rozwijać. To zwiastuje, że Rack nie będzie jednorazową przygodą. Czy to dobrze? Nie wiem.

Rack to jedenaście kompozycji zamkniętych w niemal 37 minut grania. Jest więc szybko i gitarowo, czyli to z czego słynie The Jesus Lizard. Album pędzi na złamanie karku napędzany rockerami takimi jak otwierający Hide & Seek, Grind czy Falling Down. Punkowa energia i podstawa przewija się w niemal każdej z propozycji, która na moment nie zwalnia. Całość okraszona jest do tego solidnie przesterowanymi gitarami.

Wspomniałem, że album przesiąknięty jest punkową energią i graniem? Alexs Feels Sick rozpoczynający się prostym aczkolwiek chwytliwym motywem gitarowym, który momentami przecinają gitarowe riffy, przywodzące na myśl dokonania The Offspring. Wspomniany Lord Godiva, którego korzenie sięgają lat 90. znacząco odbiega od reszty materiału, stąd można na upartego uznać go za pomost łączący stare z nowym. Generalnie na nowym albumie wbrew zapowiedziom The Jesus Lizard próbuje wynaleźć koło na nowo.

Zdecydowanie lepiej wypadają wspomniane dynamiczne kompozycje, które z pewnością bronić się będą jak koncertowe killery. Taki jest np. Moto(R), który oparty jest na pędzącym basie i podążającym za nim riffem. Klasyczny punk to również szkielet Is That Your Hand?, bridge jednak brzmi jak klasyczne heavy. Totalnie nie przekonuje mnie za to What if?, który brzmi jak eksperyment w brzmieniach indierockowym a’la Arctic Monkeys. Jeśli w tą stronę miałoby to iść to jestem na nie.

Nie powiem, że do końca udał się ten powrót panom z The Jesus Lizard. 24 lata przerwy to szmat czasu, a mam wrażenie, że grupa trochę próbuje definiować siebie na nowo, sięgając po stare metody. Rack jest albumem przyzwoitym, ale tylko tyle. Są dobre momenty i są momenty, które po prostu przewijam. To też nie jest tak, że ta płyta jest słaba i po latach otrzymaliśmy coś beznadziejnego. Otrzymaliśmy po prostu coś, co równie dobrze mogło wyróżniać się wtedy, kiedy TJL zawieszali działalność. Teraz jest produktem jednym z wielu.