Trójmiejska scena muzyczna od lat ma się bardzo dobrze. W połowie października tego roku otrzymaliśmy kolejny dowód, który to tylko potwierdza. Zespół Sztylety, bo to właśnie o nich mowa, w 2020 zadebiutowali albumem Zostaw po sobie dobre wrażenie. Rok później dołożyli tzw. split album BSNT // Odczuwaj Lekki Dyskomfort (został on wydany wspólnie z zespołem Żurawie, czyli kolejnym ciekawym przedstawicielem wspomnianej na początku sceny). To były bardzo udane wydawnictwa, ale krążek Tak będzie lepiej bije je na głowę.
Zespół Sztylety na rynku jest już obecny od pięciu lat. Gdańsko-warszawska załoga cały czas buduje swoją pozycję. Myślę, że najnowszy album może muzykom wyłącznie pomóc w osiąganiu kolejnych celów, które sobie wcześniej założyli. W swojej twórczości łączą wpływy post-hardcore’u, indie i noise rocka. Grupie nie obce są także brzmienia metalowe. Dlatego właśnie na Tak będzie lepiej iskrzy się od pomysłów. I to w obrębie jednego utworu. Choć całość trwa niecałe 37 minut, to zastosowanymi rozwiązaniami można byłoby obdzielić spokojnie kilka albumów.
W skrócie: panowie w swojej muzycznej kuchni mają na półkach naprawdę mnóstwo składników. Co istotne – nie wahają się ich wszystkich użyć. To sprawia, że mamy do czynienia z daniem, które chce się jeść wielokrotnie. Dlaczego? Bo nie wiadomo, który smak, przy kolejnym odsłuchu, wybije się na pierwszy plan. Prawda jest taka, że słuchając utworów z Tak będzie lepiej za każdym razem odkrywałem coś nowego. Zespół Sztylety dba o to, żeby działo się sporo.
Najważniejsze jest jednak to, że muzyka nie przytłacza. Gwałtowne zmiany nastrojów nie powodują bólu głowy. Weźmy chociażby otwierający Nigdy nie ustaliłem. Ściana dźwięku? Jest. Rozdzierający wokal? Także. Ale panowie potrafią to wszystko również ciut uspokoić, żeby słuchacz mógł wziąć głęboki oddech i zatracić się w tej magicznej krainie. Głównie album Tak będzie lepiej jest oparty na momentach czadowych. Metalowo robi się w Biegunach i mamy do czynienia z jazdą bez trzymanki. Choć prawdziwe tornado czeka nas w Ile można. Na liczniku 1:16 i… nic więcej dodawać nie trzeba. Tego trzeba posłuchać. Bardzo lubię także niepokojący Blask, który łączy ze sobą dwa światy – spokojniejszy z tym mocniejszym. I wychodzi to rewelacyjnie. Zespół Sztylety, tak naprawdę, zwalnia na dłuższy moment wyłącznie w psychodelicznym Pływaniu. To z pewnością będzie idealny numer, aby go rozbudowywać na żywo. Skoro mówimy o koncertach to wiadomo, że Trucizny i klątwy sprawdzi się do tego, aby rozkręcić konkretne pogo. Jest brud, są krzyki (skandowany refren), nie brakuje przesterów. To znaki rozpoznawcze tej grupy. Album zamykają natomiast Skamieliny, czyli utwór, który zwraca na siebie uwagę tekstem. Zachęcam do zagłębienia się w jego treść.