Żurawie – „Nowa stocznia”

Lista utworów:

1. Inne światy
2. Wody jest niewiele
3. Hałas
4. Przejście pod mostem
5. Wizja lokalna
6. Paraliż
7. Szum
8. Ścieki
9. Największy cień

Pamiętam doskonale moment, kiedy pierwszy raz usłyszałem Poza zasięgiem, debiutancki krążek trójmiejskich Żurawi z 2021 roku. Rzadko mi się to zdarza, ale po odsłuchu całości… szczęka opadła mi do samego dołu i natychmiast wcisnąłem ponownie przycisk „play”. Dlatego też bardzo czekałem na następcę wspomnianego albumu. W ciągu tych prawie trzech lat, muzycy zespołu Żurawie nie próżnowali jednak. I nie dawali o sobie zapomnieć. Kilka miesięcy po premierze debiutu zaproponowali, wspólnie z Zespołem Sztylety, tzw. „split” zatytułowany BSNT // Odczuwaj lekki dyskomfort. Z kolei w listopadzie 2022 roku na rynku ukazało się koncertowe wydawnictwo Live at Metropolia Jest Okey 2021, które daje pewną namiastkę tego, jak Żurawie prezentują się na żywo (najlepiej jednak sprawdzić to w oryginalnych warunkach). W końcu grupa wypuściła w świat drugiego studyjniaka. Nadeszła Nowa stocznia. Nie da się ukryć, że bardziej adekwatnego tytułu, w stosunku do swojego pochodzenia i samej nazwy, zespół wybrać po prostu nie mógł.

Na nowym albumie, który intryguje też warstwą wizualną, trio z Trójmiasta rozwija swój styl. Jest on oparty na połączeniu zimnej fali i elektroniki z cięższymi brzmieniami (bywa, że nawet metalowymi). W porównaniu z Poza zasięgiem, muzycy postanowili trochę więcej pokombinować i porzucić typowy schemat zwrotka-refren-zwrotka. No i dociążyć to wszystko oraz zwiększyć intensywność. Dlatego słuchając Nowej stoczni można się w sumie poczuć, jakby było się na koncercie Żurawi. Jeśli taki był plan zespołu, to przyznaję, że im się to udało w stu procentach.

Żurawie specjalizują się w dłuższych utworach. W obrębie 5-6 minutowych form potrafią, co jest naprawdę imponujące, zmieścić sporo pomysłów. Oczywiście, nie chodzi o to, aby powrzucać wszystko na oślep, tylko o dopasowanie różnych elementów, aby ze sobą współgrały. I na Nowej stoczni panowie wiedzieli, jak to zrobić. Przykładem niech będą wielowarstwowe Inne światy. To kompozycja, którą „odkrywa się” z każdym kolejnym przesłuchaniem. To kompozycja, która „wciąga” nas niczym wir. I nie brakuje w niej szaleństwa podbitego syntezatorowym „zimnem”. Tak, to jedna z najważniejszych składowych w twórczości Żurawi, która sprawia, że muzyka trójmiejskiej ekipy robi się często „kosmiczna”.

Nowa stocznia zapewnia więc podróż w nieznane. W tej muzycznej wycieczce nie brakuje przebojowego momentu (Wody jest niewiele), akustycznego wyciszenia (Przejście pod mostem), podskórnego niepokoju (narastająca Wizja lokalna) czy totalnego zaskoczenia (Parliż z motywem pochodzącym niczym z albumu Random Access Memories Daft Punk i… growlem). Takie właśnie są Żurawie. Przed napisaniem niniejszej recenzji łapałem się na tym, że moje notatki w niesamowitym tempie się rozrastały, bo dopisywałem kolejne spostrzeżenia, które na bieżąco wpadały mi do głowy. Nową stocznię należy słuchać więc wyłącznie na słuchawkach, żeby nie umknęły nam poukrywane „smaczki” tu i ówdzie.

Tak się kiedyś zastanawiałem, że musi coś magicznego znajdować się w powietrzu na północy naszego kraju. Trójmiejska scena skrywa bowiem w sobie intrygujące zespoły. Jednym z jej najciekawszych przedstawicieli są niewątpliwie Żurawie. Choć najnowszym krążkiem muzycy nie strącili bardzo wysoko postawionej poprzeczki, to udowodnili ponownie, że drzemie w nich niesamowity potencjał, który – mam taką nadzieję – będą w przyszłości nadal prezentować swoim słuchaczom. Nowa stocznia dołącza więc do grona naprawdę świetnych polskich płyt, które światło dzienne ujrzały w 2023 roku. Oj, będę miał problemy z ustawieniem kolejności w swoim prywatnym podsumowaniu. Na szczęście, to przyjemny ból głowy.