Spięty | Gdańsk

..kiedy po raz ostatni widziałem Lao Che na żywo, w Gdańsku w 2021 roku, pomyślałem, że kończy się pewna nietuzinkowa historia. Zespół, który w pewien sposób wyznaczał kierunek, ambitnie przemierzając i odkrywając nowe lądy, po dwóch dekadach postanowił zawiesić działalność, jednakże bez jednoznacznego "the end". Byłem ciekaw, czy Spięty potrzebował wówczas odpoczynku, usunięcia się w cień, czy jego nadrzędnym celem stała się chęć rozwoju kariery solowej. Niezależnie od wniosków i refleksji liczyłem, że jeszcze kiedyś będę mógł obcować z jego sztuką w wersji live. Tak się też stało 5 kwietnia 2024 roku. Tego dnia Hubert Dobaczewski zawitał do Instytutu Kultury Miejskiej w mieście Neptuna, by zaprezentować na żywo materiał z najnowszej płyty - "Heartcore", dokładając do setlisty również kilka starszych numerów.

Zanim opiszę koncert, chciałbym kilka zdań poświęcić wspomnianej wyżej lokalizacji. Instytut Kultury Miejskiej znajduje się obecnie na terenie ogromnego kompleksu usługowo-sprzedażowego – Forum. Z zewnątrz wygląda zupełnie niepozornie, choć bryła budynku niezaprzeczalnie jest w nowoczesnym stylu. Gdy przekroczy się próg, człowiek od razu nabiera poczucia, że trafił do przyjemnego dla oczu miejsca, w którym sztuka faktycznie może być mocniej odczuwalna. Sala, w której odbywał się koncert, jest jedną z najbardziej kameralnych w jakich do tej pory byłem. Daje ona poczucie dużej prywatności, jednocześnie tworzy możliwość bycia bardzo blisko sceny. Akustycznie porównałbym ją do drewnianej sali Teatru Szekspirowskiego, w której każdy dźwięk jest idealnie słyszalny. W moim osobistym rankingu lokalizacji sala w IKM będzie od teraz na dość wysokim miejscu. 

Spięty z zespołem, w skład którego wchodzą również: Bartek Kapsa (instrumenty perkusyjne), Patryk Kraśniewski (instrumenty klawiszowe) i Mikołaj Zieliński (git. basowa), pojawił się kwadrans po godzinie 20 i rozpoczął koncert utworem Ptak Głuptak pochodzącym z zeszłorocznego wydawnictwa. Solówka klawiszowa Kraśniewskiego w końcówce numeru zrobiła na obecnych i mnie spore wrażenie, w następstwie której pojawiły się uzasadnione długie i głośne oklaski. Kolejno z niewielkiej sceny wybrzmiały Halo i Pan Piotruś Pan (bardzo czekałem na tę piosenkę) i wtedy nastąpiła przerwa w prezentacji najnowszego materiału. Spięty, mając w swoim dorobku solowym trzy albumy, postanowił sięgnąć następnie po dwie kompozycje pochodzące z krążka Black Mental, a były nimi: Trybuna małpoludu i Wanted. Słuchając ich, można było utwierdzić się w przekonaniu, że Dobaczewski nie zapomniał o cięższych, ostrzejszych dźwiękach, które bez dwóch zdań rozbujały publiczność, podnosząc tym samym temperaturę otoczenia o kilka stopni. A przesterowany mikrofon w Wanted wywoływał ciarki na plecach.

Spowolnienie spowodowane powrotem do bardziej nostalgicznych fraz w postaci kompozycji wpisanych w tracklistę Heartcore Móc nic nie móc, Spektakl i Blue  było potrzebne i kojące, choć proszę nie myśleć, że wszyscy posnęli. Tak absolutnie nie było. Miałem również wrażenie, że nowy album od premiery trafił na podatny grunt (wszak każdy z nas ma odrobinę melancholijną duszę) i wgryzł się do głów polskiej publiczności, przez co tłum zgromadzony pod sceną, śpiewał razem z byłym wokalistą Lao Che. Cieszy fakt, że doceniamy ambitny i inteligentny przekaz, bo co jak nie sztuka ma rozwijać duszę. Żeby podnieść słupek rtęci lokalnego termometru, zespół odpalił szlagiery takie jak Narodowy Socjalizm Kosmosu z poprzedniego krążka, a sięgając w otchłań do 2009 roku także Trafiony – zatopiony. Przy pierwszym z wymienionych sam nie mogłem powstrzymać się od śpiewania. Sala niosła tekst, to i mnie się to wszystko udzieliło. Robaczewski wpędził moją głowę w stan zadumy i zawieszenia. Pomyślałem sobie, że to dość smutny, ukazujący sporą wrażliwość autora, utwór, z którego tekstem najpewniej każdy z nas mógłby się identyfikować, a zagrane następnie Dżwiękczynienie, potwierdzeniem prostej, ale znaczącej refleksji, że nie powinniśmy mieć wymówek, by dziękować, bo zawsze jest za co dziękować. Wydany, jako pierwszy, solowy album pod tytułem Antyszanty zawierał również kompozycje Morże i Ma czar karma, które w nieco zmienionych aranżacjach zabrzmiały jako jedne z ostatnich w czasie koncertu.

Niezwykle klimatyczną i kameralną muzyczną ucztę zakończyło wykonanie coveru Jesteśmy na wczasach autorstwa Wojciecha Młynarskiego, którego totalnie się nie spodziewałem. Nie zaprzeczę: Spięty odnalazłby się idealnie w interpretacjach starych wierszy i z nieukrywaną przyjemnością stwierdzam, że chciałbym kiedyś usłyszeć cały album w takim formacie. W czasie grania tej piosenki, sala Instytutu Kultury Miejskiej zawirowała i przeniosła się w czasie i niewiele zabrakło, by ludzi zaczęli łączyć dłonie do tańca w parach.  Unikatowe zakończenie koncertu.

Blisko dwie godziny spędzone w kameralnych warunkach, niestety, szybko minęły, a apetyt na więcej, mimo końca, nadal przybierał na sile i wołał o więcej. Dobaczewski z zespołem udowodnił, że w bardziej nostalgicznych kompozycjach wcale nie jest spięty, choć uzewnętrznia sporą część swojej duszy. Muzycy – wszyscy razem i każdy z osobna – są w niezwykłej formie, czego niewątpliwie dowodem był sceniczna prezentacja, w czasie której nie zabrakło popisów wirtuozerii, ale wszystko było przemyślane i zrobione ze smakiem. Chciałbym to przeżyć jeszcze raz i pewnie kiedyś będzie to możliwie, lecz na tę chwilę zostają wspomnienia, pamiątkowe zdjęcia i podpisana płyta wraz z setlistą.

To była bardzo dobra noc.

Setlista:

1. Ptak Głuptak
2. Halo
3. Pan Piotruś Pan
4. Wanted
5. Trybuna małpoludu
6. Móc nic nie móc
7. Spektakl
8. Blue
9. Narodowy Socjalizm Kosmosu
10. Trafiony – zatopiony
11. Robaczewski
12. Dżwiękczynienie
13. Morże
14. Lejce, które leczą
15. Ma czar karma
16. Ładnie
17. Jesteśmy na wczasach (cover W. Młynarskiego)