..kontynuacja albumu Ritual of Surrender londyńskiej formacji Cold In Berlin z 2019 roku przybrała kształt EP-ki zatytułowanej The Body of the Wound, na której znalazły się cztery kompozycje. To jednak nie koniec dobrych wiadomości dla osób lubiących gotyckie dźwięki. Nowy studyjny krążek powstaje i, według zapowiedzi, powinien ukazać się jeszcze w tym roku. Wydaje się, że czasy obecne są doskonałym i żyznym gruntem dla młodszych talentów, aby zaprezentować swoje umiejętności. Zwłaszcza, że rok 2023 okazał się ożywczy dla muzyki spod ciężkiej grobowej płyty, a na rynku pojawiła się seria uznanych książek na temat legendarnych pionierów, którzy po latach nieobecności wracają na scenę (np. powrót Siouxsie Sioux).
Brytyjczycy wchodzą w temat z rozmachem. Na omawianej EP-ce muzycy podtrzymują wypracowany muzyczny styl, ale jednocześnie go rozbudowują. Jeśli chodzi o teksty, to grupa Cold In Berlin odnosi się do trudnej tematyki związanej z przemocą, samobójstwem, a także poczuciem niespełnienia na wielu frontach. Nie brakuje także aspektów psychologicznych i religijnych związanych z buddyzmem. Mamy do czynienia z wielowymiarowością. W części muzycznej, mimo niezaprzeczalnych wpływów gotyckich, wokal Whittleton o głębokim, ciężko zawieszonym brzmieniu ma w sobie odrobinę znanego z ekspresji Siouxsie Sioux, a doomowe riffy, syntezatorowe akordy i hipnotyzująca sekcja rytmiczna udowadniają, że te cztery kompozycje to mieszanka różnych gatunków, a nie tylko kurczowe trzymanie się jednego z nich.
Dream One to kompozycja, która bez dwóch zdań wyróżnia się na tle reszty. Jest pełna szorstkich gitar, zadziornych uderzeń syntezatorów, a także tekstowej wyliczanki dziesięciu snów. Stanowi wyrazisty manifest, że zespół powraca z niezłą siłą, i że nadchodzący pełnowymiarowy album będzie gatunkowo cięższy i mięsisty. Found Out i When Did You See Her Last to chwytliwe, melodyjne piosenki z pulsującą intensywnością, które przywołują obrazy długich, ciemnych nocy. Zanurzając się głębiej w kolejne dźwięki, stajemy się elementem tej przygnębiającej aury. Każda piosenka to inna charakterystyka. Od melodycznego, wspomnianego wyżej Dream One aż po wolniejsze, bardziej klasyczne doomowe Spotlight.
Żeby nie było tak słodko w tym całym mroku, muszę otwarcie przyznać, że nie przekonałem się do stylu śpiewania Whittleton. Wiem, że taka ekspresja scala się z formatem prezentowanym przez Londyńczyków, jednak momentami traciłem skupienie, wyłączałem się, gubiąc tym samym koncentrację na warstwie instrumentalnej, w ramach której dzieje się sporo dobrego. Oczywiście, gotyk i doom mają to do siebie, że wokal musi brzmieć grobowo, ale nie powinien przynudzać, a w tym przypadku momentami ziewałem.